Hmm.. Książka szalenie nierówna. Ma fantastyczne momenty, jak sytuacje opisane w prowincjonalnym Iksinowie, jak i dramatycznie nudne i niemiłosiernie się ciągnące, jak wykład Dębickiego w rozmowie z młodym Brzeskim.
Zacisnąć zęby i jazda- bez tego będzie ciężko przebrnąć.
Sama postać głównej bohaterki wydaje się mocno przerysowana. Uosobienie altruizmu i patologicznej wręcz naiwności. Sam fakt, że co dwa zdania pada zdrobnienie "Madzia" tylko ten efekt pogłębia, aż się robi słodko do wymiotów.
Tytułowe emancypantki są ukazane w sposób groteskowy wręcz, a sam ruch jako modna ciekawostka, która traci znaczenie, jeśli wiatr obecnych trendów zawieje w innym kierunku. Wisienką na torcie tej satyry, jest Warszawskie zebranie domorosłych agitatorek. Prus/ Głowacki był zresztą krytykowany za takie przedstawienie osób z tym ruchem związanych, że to niby w rzeczywistości nie wyglądało tak płasko i histerycznie. Mam jednak wrażenie, że autor się zbytnio w opisie nie mylił.
Nie wiedzieć czemu hipokryzja i egoizm rodzeństwa Norskich przypominały mi niekiedy zachowanie się córeczek papy Goriot- osobnika tak jak Brzeska, pełnego ślepej wiary w ludzkie dobro, która to wiara nie wyszła obojgu na zdrowie.
Naprawdę dzieło to mogłoby być dużo krótsze, jego ospałość, sakramencko irytująca bohaterka i rozległość są zasadniczymi minusami w mojej ocenie. Plus daję za postaci Solskiego, starego majora, szydercze podejście do wielu spraw i tom poświęcony Iksinowie.