Tytuł zbiorku wiele mówi. Musiał być w rodzinie pana Stanisława jakiś Michaś, który z ortografią miał na pieńku. Dobry wujek postanowił temu zaradzić jak potrafił. A że wyobraźnię i poczucie humoru miał ponadprzeciętne, znalazł sposób niebanalny i trafiający do nastolatka, prawdopodobnie naburmuszonego koniecznością pobierania dodatkowych nauk.
Aż mi żal, że dyktanda nie wpadły mi w ręce, gdy moje dzieci były w wieku szkolnym, że nie jestem nauczycielem polskiego, ani też specjalistą układającym programy nauczania. Oddałabym zbiorowi dyktand Lema należne mu miejsce i wyciągnęłabym z Półki Zapomnienia.
Bawiłam się świetnie, podczytując jedno dziennie do poduszki w miesiącu lemowego wyzwania czytelniczego. Purnonsens, głupawka, świetna zabawa i radocha.
„W lesie żyją grzyby. Grzyb różni się od żyrafy tym, że nie nosi skarpetek. Zwykłe grzyby mają kapelusze, natomiast grzyby wieczorowe używają cylindrów. Śnięte ryby spożywają mało grzybów, lecz ulubioną ich potrawą jest grochówka… Latający grzyb, pospolicie nazywany krogulcem, zamiast skrzydeł używa chustek do nosa, gubionych przez osoby roztargnione. Najokrutniejszy z grzybów jest rydz ludojad, który podstawia nogę pobożnym staruszkom, a potem zjada je bez soli….”.
I jeszcze na przykład to: Pewien drapichrust, który był sierotą, a jednocześnie handlarzem, zapuściwszy sobie brodę, ożenił się z kucharką, której specjalnością było ciasto francuskie. W rocznicę ślubu żona podała na …deser renklody w cieści...