Patryk Szaj z Wydawnictwa WBPiCAK o książce:
Jeśli miałbym wybrać jedną (tylko jedną??!) formułę opisującą poezję Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, postawiłbym chyba na taką: niepowtarzalność powtórzeń. W nowym tomie autor tradycyjnie powraca do dobrze nam znanych (ale wciąż nieoswojonych) historii i – tradycyjnie – uzupełnia je o nowe wątki, sugerujące niemożność domknięcia, dopowiedzenia, pozostawienia za sobą przemyskiego, Argasińskich i Bełskich, dziadka-rezuna, matki-banderówki i ojca-polskiego nacjonalisty. Rzecz jasna, praca żałoby okazuje się nieskończona, trauma nieuleczalna, tożsamość (narodowa, kulturowa, seksualna) beznadziejnie rozproszona, rozpisana na figury schizofrenii i chachłackości. A przecież przy tym wszystkim jest to poezja uwodząca, nieledwie hipnotyzująca, wirtuozerska, nierzadko dowcipna, a nawet dowcipkująca. Egzystencjalna, psychoanalityczna, ale także przywodząca na myśl najlepszą tradycję filozofii powtórzenia, które nigdy nie jest powrotem (do) tego samego, dokonując swoistego „zwichnięcia czasu”, załamania porządku chronologii. W Dwóch głównych rzekach przynosi to bardzo intrygujące rezultaty.
Jeśli miałbym wybrać jedną (tylko jedną??!) formułę opisującą poezję Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, postawiłbym chyba na taką: niepowtarzalność powtórzeń. W nowym tomie autor tradycyjnie powraca do dobrze nam znanych (ale wciąż nieoswojonych) historii i – tradycyjnie – uzupełnia je o nowe wątki, sugerujące niemożność domknięcia, dopowiedzenia, pozostawienia za sobą przemyskiego, Argasińskich i Bełskich, dziadka-rezuna, matki-banderówki i ojca-polskiego nacjonalisty. Rzecz jasna, praca żałoby okazuje się nieskończona, trauma nieuleczalna, tożsamość (narodowa, kulturowa, seksualna) beznadziejnie rozproszona, rozpisana na figury schizofrenii i chachłackości. A przecież przy tym wszystkim jest to poezja uwodząca, nieledwie hipnotyzująca, wirtuozerska, nierzadko dowcipna, a nawet dowcipkująca. Egzystencjalna, psychoanalityczna, ale także przywodząca na myśl najlepszą tradycję filozofii powtórzenia, które nigdy nie jest powrotem (do) tego samego, dokonując swoistego „zwichnięcia czasu”, załamania porządku chronologii. W Dwóch głównych rzekach przynosi to bardzo intrygujące rezultaty.