Powieści Manna wyczekiwano z niecierpliwością, czego najlepszym dowodem był wysyp recenzji i komentarzy po jej wydaniu w 1947 roku. Spodziewano się, że książka udzieli odpowiedzi na pytanie, dlaczego naród „poetów i myślicieli” stał się na dwanaście lat ojczyzną „sędziów i katów” (słowa Karla Krausa). Nie powinno zatem dziwić, że interpretacja Doktora Faustusa jako powieści-paraboli zdominowała jej recepcję, a stawianie znaku równości między kuszeniem Adriana Leverkühna a uwiedzeniem narodu niemieckiego przez nazizm stało się czytelniczym nawykiem.
Huber Orłowski we Wstępie do niniejszej edycji zwraca uwagę na nurt kontestujący tę tradycję. Przywołuje m.in. opinię Stanisława Lema: Diabeł faszyzmu to wielki i straszny skutek przyczyn małych i trywialnych, to reakcja lawinowa, zapoczątkowana rozkładem społecznym. Tak więc Doktor Faustus milczy o Niemcach z czasów połowy naszego stulecia. Opowiada podniosłą historię pewnego artysty, który miał szczęście wyjątkowe przeżyć tragedię, a zatem rzecz pełną najgłębszej wymowy cierpienia uzasadnionego, winy i kary zasłużonej.
Komukolwiek przyznamy rację, Doktor Faustus pozostanie arcydziełem sztuki powieściowej XX wieku.