Niechętnie otwieram się na gatunki spoza moich ulubionych, ale staram się wspierać w eksperymentowaniu autorów, których cenię. Nie zawsze przekonują mnie te ich nowe odsłony, więc wyczekuję raczej ich powrotu do korzeni, lecz zdarzają się też pozytywne wyjątki.
"Burza" Mieczysława Gorzki to powieść, na którą bardzo czekałam. Wstyd się przyznać, ale dopiero w lutym zapoznałam się z twórczością autora, zachwyciła mnie na tyle, że w ciągu tego miesiąca wysłuchałam wszystkich jego książek i mniej więcej wtedy pojawiła się zapowiedź kolejnej. Nie będę ukrywać, nie przeczytałam wtedy opisu i byłam przekonana, że czeka mnie następne spotkanie z Zakrzewskim.
Zaskoczyło mnie, że Mieczysław Gorzka poszedł w bardziej fantastycznym kierunku, choć jakiś paranormalny duch snuje się po wszystkich jego książkach, a w "Krwawnicy" był już mocno odczuwalny. Myślę, że "Burzę" można by było poprowadzić zupełnie racjonalnym torem, ale dałam się wciągnąć w nieoczywisty świat, który wykreował autor. Byłam wręcz zaskoczona, że tak dobrze się bawię podczas lektury, choć wpływ na to miał raczej pisarski kunszt a nie sama fabuła.
Emocjonowały mnie szczególnie przeskoki między realizmem a fantastyką. Ani przez chwilę nie mogłam przewidzieć, co będzie dalej, przez to, że autor płynnie przechodził od totalnie szarej rzeczywistości do tej mocno odjechanej. Nie analizowałam, nie snułam hipotez, bo nie miałoby to żadnego sensu i może przez otwartość, z jaką podeszłam do tej ...