Kiedy blisko dwa lata temu czytałam Twierdzę Kimerydu- pierwszy tom niezwykłej serii fantasy, której głównymi bohaterami są hybrydy ludzi z dinozaurami – stwierdziłam, że to intrygująca powieść, nie wolna jednak od pewnych usterek, jednocześnie dostrzegłam wyjątkowy potencjał Magdaleny Pioruńskiej. Dziś, po lekturze najnowszej książki pisarki, nie pozostaje mi nic innego, jak zachwycić się tym, w jak niezwykły sposób rozwija się literacko polska autorka. Twierdz Tytonu to w moim odczuciu rewelacyjna, trzymająca w napięciu powieść, która wywołała we mnie autentycznego książkowego kaca.
Zaskakuje już początek powieści. Zamiast oczekiwanego powrotu do Afryki i dobrze znanych bohaterów, autorka przenosi czytelników do Europy, gdzie przedstawia całkiem nowe postacie – młodą buntowniczkę Livię, która w ramach rządowego projektu zostaje zmuszona do podjęcia nauki w elitarnej Spin School; wybitnych wojowników wice cesarza Sina (Patricka, Chrisa i Amelię), którzy nie do końca zgadzają się z obecną polityką, jednak robią dobrą minę do złej gry, gdyż są w pełni świadomi, jaki los spotyka buntowników. Między Livią i Patrickiem dość mocno iskrzy, pojawia się wątek romantyczny, jednak jest on zaledwie dodatkiem do fabuły wypełnionej politycznymi rozgrywkami, krwawymi walkami oraz wątkami poruszającymi kwestie odkrywania własnej tożsamości. „Twierdza Tytonu” to przede wszystkim naładowana po brzegi akcją powieść przygodowa, w której naprawdę wiele się dzieje – spektakularne sceny walki, mocne sceny z krwiożerczymi dinozaurami, spiski, eksperymenty medyczne, sceny z cesarskiego więzienia wypełniają fabułę książki.
Wbrew pozorom autorka nie zapomniała również o bohaterach pierwszej części i w pewnym momencie czytelnik znów przenosi się do Afryki, tym razem jednak nie do Twierdzy Kimerydu, a do nowo powstałej Twierdzy Tytonu. Głos zostaje oddany młodemu pokoleniu i choć nie brak scen z bohaterami poprzedniego tomu, pierwsze skrzypce gra tutaj zdecydowanie szalony Taniel. Pisarka w bardzo ciekawy sposób wykreowała tę mroczną, budzącą niepokój postać – z jednej strony to istna przylepa, która łasi się do swoich bliskich jak kot, z drugiej brutalny i bezwzględny morderca mający w sobie więcej z raptora niż z człowieka. Młodszy brat Tyrsa to zdecydowanie nietuzinkowy i fascynujący bohater.
Bardzo podoba mi się, jak została poprowadzona akcja rozgrywająca się w Afryce. Autorka w retrospekcjach wraca do najistotniejszych wydarzeń, które miały miejsce podczas dziesięcioletniego przeskoku fabularnego między ostatnim rozdziałem a epilogiem Twierdzy Kimerydu. Jednym z moich zarzutów wobec pierwszego tomu serii było właśnie to, że finał rozegrał się za szybko, nie podobał mi się również tak nagły przeskok czasowy – w tym tomie pisarka wróciła do wydarzeń z przeszłości z czego jestem niesamowicie zadowolona, bo okazało się, że w przemilczanym okresie wydarzyło się naprawdę wiele ciekawych rzecz.
Moim zdaniem Twierdza Tytonu na głowę bije pierwszy tom serii. Widać, że pisarka się rozwija i doskonali swój warsztat, a co najważniejsze, ma naprawdę oryginalne pomysły, które sprawiają, że jej powieści zdecydowanie wyróżniają się z tłumu innych lektur. Finał tego tomu, podobnie jak było w Twierdzy Kimerydu, złamał mi serducho, rozpalając jednocześnie mój apetyt na więcej. Jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się ta niezwykła historia.
Cykl Magdaleny Pioruńskiej jest skierowany raczej do dorosłych czytelników. Postacie wykreowane przez autorkę często posługują się mocnym, wypełnionym przekleństwami językiem, w powieści pojawia się wiele brutalnych i kontrowersyjnych scen, występują w niej wątki LGBT – jeśli nie tolerujecie takich elementów w literaturze, to seria Magdy Pioruńskiej niestety nie jest dla Was. Całej reszcie czytelników gorąco ten cykl polecam, gdyż to porządny kawał oryginalnej i ciekawej historii.