„Twoja aż po grób” Ivy Fairbanks to uroczy, rozgrzewający serce romans z żałobną nutą, którego akcja rozgrywa się w Irlandzkim mieście Galway, a jego głównymi bohaterami są pochodząca z Teksasu, radosna animatorka Lark Thompson i prowadzący zakład pogrzebowy, wycofany Callum Flannelly.
Dwudziestodziewięcioletnia Lark przyjechała do Irlandii, by podjąć pracę jako kierowniczka artystyczna animacji dla studia KinetiColor, a co ważniejsze odciąć się od bolesnych wspomnień o śmierci jej ukochanego męża Reese’a. Kobieta nadal przeżywa swoją stratę i nie jest gotowa na nowy związek, jednak kiedy w jej życiu niespodziewanie pojawia przystojny sąsiad - zamknięty w sobie przedsiębiorca pogrzebowy z czarnym poczuciem humoru - zaczynają budzić się w niej uczucia, na które Lark nie jest gotowa.
Trzydziestoczteroletni Callum jest mężczyzną, który ma fobię społeczną i problemy z budowaniem relacji z płcią przeciwną. Na nieszczęście, by zachować rodzinną firmę, musi się ożenić przed trzydziestymi piątymi urodzinami. Bohater z pomocą nowej sąsiadki, która niespodziewanie wtargnęła do jego życia i przebiła się przez jego antyspołeczne bariery, rozpoczyna żmudne poszukiwania żony. Im więcej czasu Callum spędza z Lark, tym bardziej staje się mu ona bliska… Czy mężczyzna ma jednak prawo powiedzieć jej o swoich uczuciach, jeśli jego priorytetem jest znalezienie żony, a Lark wyraźnie wyznaczyła granice ich przyjacielskiego związku?
„Twoja aż po grób” to cudowna opowieść o rodzącym się uczuciu pomiędzy dwójką bohaterów o całkowicie przeciwstawnych charakterach. Bardzo podobało mi się, jak pisarka budowała relację tej pary, jak ich przyjaźń stopniowo ewaluowała w głębokie przywiązanie, fascynację i w końcu w miłość. Lark i Callum to wspaniale wykreowane, idealnie dopełniające się postacie. Podobało mi się to, jak bohaterka traktowała Calluma, jak starała się go wspierać na każdym kroku i stawała się jego oparciem, kiedy tego potrzebował. Bohater z kolei całkowicie zjednał sobie moje serce (jestem introwertyczką, więc podczas wielu scen bardzo łatwo było mi identyfikować się z jego postacią). Z zafascynowaniem obserwowałam, jak pod wpływem Lark rozkwitał i wychodził ze swojej skorupy.
Wątek romantyczny jest dla mnie niewątpliwie najmocniejszym punktem tej powieści, ale nie jedynym, który zyskał moje uznanie. Ważnym motywem pojawiającym się w książce jest śmierć i żałoba. Oboje bohaterów straciło bliskich i na kartach powieści będziemy obserwowali, jak radzą sobie oni ze stratą i przepracowują żałobę.
Ivy Fairbanks osadziła swój romans w dość nietypowej scenerii, bo w bezpośrednim towarzystwie zakładu pogrzebowego. Pisarka zamieściła w książce kilka dość szczegółowych scen, w których bohater zajmuje się przygotowaniem ciał do pochówków, co może przeszkadzać wrażliwym czytelnikom lub osobom, które nie lubią takiego typu tematyki – mnie ten wątek przede wszystkim zaciekawił; jestem fanką krwawych horrorów, więc obecne w powieści sceny odebrałam neutralnie i nie wywołały one we mnie żadnych, negatywnych odczuć. W powieści nie brak również czarnego humoru i żartów związanych z profesją Calluma.
Książka „Aż po grób” Ivy Fairbanks okazała się cudowną w odbiorze historią miłosną, która wraz z rozwojem fabuły nabrała ognistych rumieńców. Przeczytałam tę opowieść z ogromną przyjemnością. Jeśli szukacie nietuzinkowego, rozgrzewającego serce romansu z motywem od przyjaźni do miłości z przystojnym, ale zamkniętym w sobie grabarzem i optymistyczną animatorką kreskówek w rolach głównych, to zachęcam do sięgnięcia po tę powieść.
Recenzja napisana w ramach współpracy barterowej z wydawnictwem Albatros.