Celem zajawek znajdujących się na okładkach lub skrzydełkach książek jest zachęcenie czytelników do lektury danego tytułu. Zazwyczaj dostajemy to, co zapowiadał opis. Zazwyczaj. W "Kruku andaluzyjskim" zajawka jest intrygująca. Spodziewamy się powieści kryminalno-sensacyjnej, toczącej się w szybkim tempie. Oto dwa wybrane przeze mnie zdania:
Kiedy adrenalina i walka z własnymi demonami wiodą cię na skraj przepaści.
oraz
Czy determinacja Ewy wystarczy, by rozwikłać zagadkę zaginięcia?
Czy dostajemy adrenalinę i rozwiązanie zagadki? Trzeba zmierzyć się z książką Katarzyny Dryńskiej, żeby się tego dowiedzieć.
"Kruk andaluzyjski" to powieść obyczajowo-psychologiczna z wątkiem kryminalno-sensacyjnym i na pewno nie lekka w odbiorze. Trzeba się na niej skupić, uważnie czytać dialogi, w których rozmówcy (wszyscy) popisują się inteligencją. Są to rozmowy pełne zagadek, metafor, nawiązania do kultury, obyczajowości i codzienności Andaluzji i Wenezueli. Jest to również swego rodzaju studium psychologiczne kobiety, którą reprezentują Ewa - trudna do zrozumienia i Anna - wzbudzająca szczere współczucie.
Skąd tytuł? Wyjaśniają to ostatnie zdania powieści: (...) kruk należy do elitarnej grupy (...) zwierząt (...), których sposób komunikowania można nazwać językiem. Cechą charakterystyczną języka jest przemieszczanie się (...) zdolność przekazywania informacji o przedmiotach, które nie znajdują się w bezpośrednim zasięgu rozmówcy, zarówno pod względem przestrzeni, jak i czasu. Ten fragment niejako wyjaśnia dlaczego Ewa tak, a nie inaczej prowadziła swoje dziennikarskie śledztwo i trochę rozjaśnia postać tajemniczego Piotra.
Powieść pełna jest niedomówień, czytelnik wiele musi się domyślać i nie zawsze wie, czy dobrze to robi. Autorka bawi się się ze swoimi odbiorcami: coś Wam napiszę, ale resztę dopowiedzcie sobie sami. Jestem tą powieścią zaskoczona, rozczarowana i zdziwiona, czuję też niedosyt. Polecam "Kruka andaluzyjskiego" tym, którzy chcą zmierzyć się książką inną i dziwną, nie polecam tym, którzy oczekują brawurowej akcji i skupienia uwagi na poszukiwaniu zaginionego w Wenezueli małżeństwa Majchrzaków.
Na zakończenie kilka słów odnośnie redakcji, bo troszkę kuleje. Chociażby w zdaniu Na dworzu było jeszcze ciemno. Poza tym raz córka Ewy nazywa się Kaja, żeby za chwilę mieć na imię Zosia. Miałam nadzieję, że zostanie to wyjaśnione dalej, ale albo to jakieś dziwne i celowe zamierzenie, albo błąd.
Po książkę sięgnęłam dlatego, że w mojej bibliotece publicznej została kupiona i nikt od tego czasu po nią nie sięgnął. Byłam pierwszą czytelniczką bibliotecznego egzemplarza.