Kiedy adrenalina i walka z własnymi demonami wiodą cię na skraj przepaści Redaktor Ewa Mulner podejmuje się odszukania zaginionego w Wenezueli małżeństwa Majchrzaków, które ma niejasne powiązania z rodziną H. Cháveza, i napisania na ten temat reportażu. Sprawa nie jest prosta, a wkroczenie na tereny objęte działaniami partyzantów wyjątkowo niebezpieczne. Czy determinacja Ewy wystarczy, by rozwikłać zagadkę zaginięcia? Jak daleko posunie się dziennikarka?
Opis na okładce sugeruje, iż możemy się spodziewać powieści awanturniczo-sensacyjno-przygodowej. Jednakże powiedziałabym, że mamy do czynienia z książką obyczajową z delikatnym wątkiem kryminalnym. Czy to źle? Zależy jak dla kogo i czego się oczekuje. Jak zapewne wiecie, wolę powieści obyczajowe, więc w jakimś sensie ta pozycja zaspokoiła moje wymagania. Z drugiej strony zapowiadała się na lekturę bogatą w elementy wartkiej akcji i sporych emocji. W sumie nic z tych rzeczy tu nie uświadczymy. Autorka bowiem skupia się na portretach psychologicznych bohaterów, ich wewnętrznych rozterkach i dylematach. I akurat to wyszło jej bardzo dobrze.
"Nie lubiła być dla mężczyzn czytelna, równie niekomfortowo czuła się, mając pewność, że pozostaje dla nich zagadką."
Sylwetki poszczególnych postaci mają charakterystyczne osobowości, a nawet rzekłabym, że specyficzne. Autorka stawia na relacje międzyludzkie. Główna bohaterka Ewa nie w każdym czytelniku wzbudzi sympatię. Mnie momentami drażniło jej zachowanie. Ale trzeba jej oddać to, iż jest interesująca. To niezależna, zdeterminowana, profesjonalna, pewna siebie, może nawet cyniczna, mająca w nosie opinie innych na swój temat kobieta. Zastanawiało mnie tylko jedno: dlaczego sama osobiście nie załatwiała spraw, a wyręczała się innymi? Ale grunt to skuteczność, prawda?
"Przyzwyczajenie robi z nas więźniów własnych oczekiwań (...)"
Z kolei, jeśli chodzi o Piotra, to mężczyzna tajemniczy, intrygujący, a jednocześnie hołubiący tradycyjnym wartościom, dla którego kobieta powinna być uległa i ładnie wyglądać. Nie popieram takich postaw. Mój sprzeciw budzi także ukazanie stosunku do mieszkańców Boliwii i jej sytuacji politycznej. Rozumiem że można mieć różne poglądy itp., ale postkolonializm nie mieści się w moim postrzeganiu świata.
Co do samej zagadki, i mimo iż ten wątek okazał się drugoplanowy, to brnęłam w tę historię, by poznać, co spotkało poszukiwane małżeństwo Majchrzaków.
"Kruk andaluzyjski" jest debiutem Katarzyny Dryńskiej ze sporym potencjałem. Jednakże wymaga jeszcze pewnych szlifów. Osobiście przytłoczył mnie trochę trudny język, jakim operuje autorka. Ale i to warto docenić, bo to coś nowego. Moją uwagę zwróciły ciekawe dialogi, zwłaszcza rozmowy arystokracji. Lubię takie klimaciki.
"Kruk andaluzyjski" to niewątpliwie oryginalny, interesujący i wymagający debiut. To książka osnuta niedomówieniami i tajemnicami o poszukiwaniu prawdy nie tylko tej na zewnątrz, ale przede wszystkim w sobie. Czy polecam? Na pewno książka znajdzie swoich zwolenników, jak i przeciwników. Sami zdecydujcie.