Avatar @mewaczyta

Czytająca Mewa

@mewaczyta
63 obserwujących. 3 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 12 godzin temu.
czytajacamewa
Napisz wiadomość
Obserwuj
63 obserwujących.
3 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 12 godzin temu.

Cytaty

I nagle do­tar­ło do mnie, że wszyst­ko, co zro­bię i co na­pi­szę, każda osoba, z którą pójdę do łóżka, każda po­dróż, którą od­bę­dę, wszyst­kie słowa, które wy­po­wiem, cały al­ko­hol, który wy­pi­ję, każdy gest, który wy­ko­nam, wszyst­kie re­la­cje, które na­wią­żę, wszyst­kie re­la­cje, które spier­do­lę, będą oce­nia­ne przez pry­zmat mojej płci.
Dziś są moje uro­dzi­ny, wła­śnie skoń­czy­łam trzy­dzie­ści lat. Sier­pień jest po­cząt­kiem i koń­cem mo­je­go roku li­tur­gicz­ne­go, na­ro­dze­niem, śmier­cią, zmar­twych­wsta­niem, wszyst­kim naraz.
Życie nie jest zepsute, ma tylko słodko-gorzki smak. Im szybciej to do ciebie dotrze, tym sprawniej zaczniesz się w nim poruszać.
Bóg umarł. Jeśli kiedykolwiek istniał, to ci, którzy mieszają religię do polityki, skutecznie go zgładzili. Teraz wzięli się za kobiety. To przecież one trzymają lejce. Nadają ton, wyznaczają trendy. Kobiety stanowią barometr życia mężczyzny. Są jak wybitny rozgrywający na boisku piłkarskim. Wiedzą, kiedy przycisnąć i zmienić stronę, regulują tempo. Niestety, kiedy jest się stetryczałym satrapą i mizoginem z napuszonym kotem na kolanach, można coś przeoczyć.
Jesteśmy biednymi dziećmi Warszawy. Ta nigdy nie zasypia. Kiedy śmiertelnicy kładą swoje dzieci spać, Warszawa zbiera się w salonikach ciasnych mieszkań. Ona wciąż marzy o lepszym. Zagubieni i samotni patrzymy w przyszłość, jakby nic dobrego nas już nie czekało.
Warszawa jest cycatym aniołem, który krąży ponad suto wypełnionymi portfelami jej mieszkańców. Zgarnia niebotyczne daniny pozostawiając smutne, niegodne człowieka drobniaki. To miasto przeżuło i wypluło już niejednego.
Zawsze chodziłem własnymi ścieżkami. Ludzie wysysali ze mnie energię. Kręcili się wokół jak sępy i zabierali to, co dla nich istotne. Nie wydawali reszty i nie oddawali niczego z naszej relacji.
Warszawa zdaje się nadal tą sympatyczną kurwą, która uśmiecha się, gdy dostaje napiwek.
W czasach kryzysu empatii, w których każdy ma swoją miskę gówna do zjedzenia, jest nam bardzo ciężko nie zajmować się wyłącznie sobą.
Za­kła­da więc różne maski. Staje się tu­zi­nem za­baw­nych wer­sji sie­bie, aż za­po­mi­na, kim jest na­praw­dę. Bę­dzie dzier­żyć swój urok jak broń, a uśmiech jak tar­czę.
My­śla­ła, że do­mi­ni­kan­ki to żeń­ska od­mia­na do­mi­ni­ka­nów. Że bę­dzie jak u braci: teo­lo­gia, fi­lo­zo­fia, nauka. Ale nie, sio­stry mają sprzą­tać, go­to­wać i ustra­jać oł­tarz.
Tak jak popęd sek­su­al­ny pa­mięć nigdy się nie za­trzy­mu­je. Do­bie­ra w grupy zmar­łych i ży­wych, isto­ty rze­czy­wi­ste i wy­obra­żo­ne, ma­rze­nia i hi­sto­rię.
To szalenie ważne, żeby zrozumieć, że wszystko zostaje w nas, tak myślę. Słowa, czyny, gesty odbijają się i wracają. Złe najbardziej. To tak wrasta i gdzieś po cichu rośnie, kiełkuje. Nawet nie wiemy kiedy, mówimy to samo, robimy to samo, choć tak bardzo nienawidzieliśmy i tak bardzo chcieliśmy zapomnieć. Stajemy się tacy sami. Może nawet gorsi?
To wszystko się tak toczy, ludzie po prostu umierają, tak, to straszne, ale po prostu umierają. Wcześniej lub później.
Żyłem dość długo, żeby wie­dzieć, że je­dy­ną róż­ni­cą po­mię­dzy do­brem a złem jest per­spek­ty­wa, a je­dy­ną róż­ni­cą po­mię­dzy bo­giem a po­two­rem jest punkt wi­dze­nia.
Musiałem bronić prawa każdego do samostanowienia o tym, kim się jest, ale odmawiałem innym tego prawa, przyz­nając je tylko sobie.
Rozpoz­nanie: transpłciowość. Trudno mi zrozu­mieć, że to, kim jestem, dla kogoś in­nego stanowi „di­ag­nozę”. Ale staram się dos­tosować do zasad tej gry. Szu­flad­kowanie może nikomu nie um­niejsza, lecz na każdej szu­fladce jest etykieta, która określa tego, kto w takiej szu­fladzie siedzi.
Bo wtedy wszy­scy mieli w so­bie ja­kąś ciem­ność. Gdyby roz­su­płać ich serca, wy­la­łaby się z nich jak smoła. Tylko że oni no­sili serca głę­boko scho­wane w pier­siach, jak w gro­bie. Jak czar­ną zie­mią przy­kryte bo­le­snymi wspo­mnie­niami i my­ślami, któ­rych nie po­wsty­dzi­łaby się naj­ciem­niej­sza noc.
Lu­dzie są jak ro­baki w wiel­kim słoju, ro­bak nie opi­sze wszech­świa­ta, nie zro­zu­mie. Są ro­baki, które pod­peł­zły bli­żej wiecz­ka, bli­żej szkla­nej ścian­ki, one wi­dzą wię­cej. Wi­dzą, że jest coś poza sło­ikiem. Ale nie zna­czy to wcale, że są wszech­wie­dzące.
Cze­ka­nie, aż ktoś od­po­wie na twoje uczu­cie, wy­da­je się pięk­ne na smut­ny spo­sób, kiedy jest się mło­dym. Bez urazy. (...) Ale życie spę­dzo­ne na cze­ka­niu nie jest ży­ciem spę­dzo­nym na ko­cha­niu. To życie zmar­no­wa­ne na obiet­ni­cę cze­goś, co wcale nie jest pewne.
Co się dzie­je, kiedy mó­wisz dziew­czy­nom, które ci ufają i darzą cię uczu­ciem, że uświa­do­mi­łaś sobie, że cza­sa­mi pa­trzysz na nie tak jak chłop­cy? Czy wszyst­ko – każda po­ży­czo­na szmin­ka i wspól­ne prze­bie­ra­nie się – staje się po­dej­rza­ne, znie­kształ­co­ne przez ja­kieś złu­dze­nie he­te­ro­sek­su­al­no­ści?
(...) lecz matka w mojej pamięci wciąż pojawia się i znika przed moimi oczami jak lalka na baterie, której mechanizm szwankuje. Lalka zamiera. Czar pryska. Dziecko nie wie, co jest prawdziwe i na co może liczyć. Może nigdy tego nie wiedziało. Płacze.
Pa­mię­taj: naj­sil­niej­sza magia, jaką mo­żesz stwo­rzyć, po­cho­dzi z cie­bie i z two­jej łącz­no­ści z lo­kal­ny­mi ener­gia­mi. Dzia­łaj we współ­pra­cy ze swoją zie­mią, nie prze­ciw­ko niej.
Późną nocą jed­nak czas jest żar­łocz­ną be­stią, po­chła­nia moje myśli i nie zo­sta­wia miej­sca na zwąt­pie­nie.