Wilki z Calla" mają nierówny poziom. Jako opowieść o drużynie Rolanda i kolejnym etapie podróży do Mrocznej Wieży jak najbardziej na plus. Historia miasteczka Calla nawiedzanego co 20 lat przez armię dziwacznych stworów zwanych Wilkami jest naprawdę świetna. Jak stary dobry western.
Roland i jego ka-tet będzie zmuszone stawić czoła napastnikom, gdy zdesperowani mieszkańcy poproszą drużynę o pomoc. Wilki zawsze porywają ze sobą dzieci z Calla, które potem wracają do miasteczka jako pokury - upośledzone umysłowo stworzenia. Nikt nie wie, jakim próbom i torturom są poddawane w miejscu zwanym Jądrem Gromu, skąd Wilki przybywają.
Samo przygotowanie do walki i sama scena obrony miasta jest świetna. Czyta się z wielką przyjemnością. Ale z powodzeniem "Wilki z Calla" mogłyby być o połowę krótsze i książka nic by na tym nie straciła, a wręcz zyskała.
Serio trzeba wciskać bohatera z innej książki, który snuje swoją nudną, długą, beznadziejną i kompletnie nic nie wnoszącą do całości opowieść o wampirach?
Chwyt reklamowy, żeby przeczytać "Miasteczko Salem"? Ale po co ta reklama?
Kompletnie beznadziejny pomysł psujący całość i przyjemność lektury! W dodatku wiele wątków nie zostało do końca wyjaśnionych. Totalny chaos, mam wrażenie, że Autor kończył tę książkę na kolanie.
Muszę na długo odpocząć od Rolanda i jego wyprawy...
Ten tom zmęczyłam. Oby kolejny był lepszy.