Cora Reilly zabiera nas po raz ostatni do Las Vegas, poniekąd jednak do zupełnie innego świata. Choć historia Adamo niechybnie związana jest z Camorrą, to tym razem tłem wydarzeń jest świat wyścigów samochodowych, które choć napędzają budżet rodziny to nie są na pierwszy rzut oka tak mocno skorelowane z rzeczywistością mafijną, do której się przyzwyczailiśmy. Ta książka ćwiczyła moją cierpliwość, bowiem nie kupiła mnie od razu, trochę stron musiało upłynąć zanim się zaangażowałam i zaczęłam współodczuwać wszelkie emocje zapisane na jej kartach. Jednak zostało to w pełni wynagrodzone poprzez szalone i zupełnie nieoczekiwane poprowadzenie wydarzeń. To chyba najbardziej brutalna część serii, najmocniej naznaczona mrokiem, najodważniej prezentująca wydarzenia. I z najpiękniej opowiedzianą historią miłosną, skomplikowaną, niemożliwą, jedyną w swoim rodzaju, a jednak nie pozwalająca w nią zwątpić nawet na sekundę.
Adamo kojarzymy z poprzednich części jako zbuntowanego nastolatka, sprawiającego problemy braciom i jawnie sprzeciwiającego się zasadom Camorry. To, co mu pozostało po młodzieńczym buncie to zamiłowanie do samochodów. Kiedyś namiętnie rozbijał auta Remo, teraz ściga się własnymi i jest w tym zabójczo dobry. Choć odrzucił swoją przeszłość, zapanował nad demonami, które próbowały opanować jego duszę, to nigdy do końca nie wyzbył się dręczących go koszmarów. Od zawsze najbardziej obawiał się tego, że stanie się podobny do braci i w pełni zasłuży na miano potwo...