Niewyobrażalne i bezmyślne zniszczenie oraz setki tysięcy niewinnych ofiar – ich symbolem stało się w ostatnim czasie syryjskie Aleppo. Jego mieszkańcy wielokrotnie z żalem mówili, że świat o nich zapomniał. Kto jak kto, ale my – Polacy – dobrze powinniśmy pamiętać i rozumieć owo uczucie opuszczenia i zapomnienia przez wszystkich, czego symbolem stała się zburzona doszczętnie przez Niemców podczas II wojny światowej Warszawa. Tylko dzięki niezłomności Polaków nasza stolica na nowo odrodziła się z popiołów i zgliszcz. Dlatego trzeba było, żeby do Aleppo pojechał Polak. Żeby pojechał tam, nie zważając na ogromne niebezpieczeństwa, Adam Bujak, wybitny artysta fotografik, syn oficera Legionów, żarliwy patriota i katolik. Żeby zobaczył ogrom tego nieszczęścia na własne oczy, głęboko przeżył i żeby zdał nam relację. Ta relacja jest doprawdy wstrząsająca, a zdjęcia zrujnowanego Aleppo do złudzenia przypominają zdjęcia zrujnowanej i spalonej niegdyś Warszawy. Jednak jest to relacja niosąca także nadzieję – bowiem życie w Aleppo oraz w innych syryjskich miastach powoli się odradza. Dzięki wsparciu Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, w tym ofiarności Polaków, oraz niezłomności chrześcijańskiego ducha tamtejszych mieszkańców. O tym wszystkim opowiadają także komentarze do zdjęć, których autorem jest ks. prof. Waldemar Cisło, niestrudzony szef polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie, który regularnie spieszy na Bliski Wschód z konkretnym wsparciem materialnym. Materialnym, bo duchowo ci ludzie tam się nie załamali, cechuje ich niezwykła głębia wiary. Tragedia Aleppo podkreśla dramatyczną konieczność pomagania tam na miejscu, bowiem mimo kuszenia luksusem i zasiłkami socjalnymi przez kraje zachodnie, większość tamtejszych ludzi nie chce nigdzie emigrować. W Europie trzeba zachęcać nie do uzupełniania rynku pracy na Zachodzie tzw. uchodźcami, ale do odbudowy takich starożytnych miast jak Aleppo i ratowania jego mieszkańców, dzieci, kobiet, starców, rodzin – to jest postawa chrześcijańska. Współczesny człowiek bardzo oswoił się z okrucieństwem i często nadaje mu wymiar tylko wirtualny, jakoby śmierć nie istniała i można było po wielokroć zaczynać życie od nowa. Wrażliwość u odbiorców zlaicyzowanych mediów europejskich – tępieje, zwłaszcza na cierpienia chrześcijan. Ale ta książka pobudza do solidarności w nieszczęściu i pozostanie na zawsze świadectwem.