Osho pozostawił nam wiele. I tak niewielu chce tego dotknąć. Roztacza światło w mroku, oświetla w nim drogę, która prowadzi nas do samych siebie i pozwoli nam poznać siebie prawdziwych - nieutożsamionych z tym co się wokół nas dzieje, z emocjami powstającymi na skutek działań; nieuwarunkowanych, nie budujących na zapożyczonym fundamencie; nie będących zaborczymi, nie trzymających się kurczowo złudnych ideałów i ludzkich zapewnień pełnych pięknych słów i obietnic; nie lgnących do szczęścia wszelkimi sposobami; nie cierpiących z powodu uraz czy braku uznania przez otoczenie, chwilowej fałszywej akceptacji. Nie szukających już pocieszenia.
Nie jest to pozycja, którą polecam, bo mam świadomość tego, że sięgną po nią tylko te osoby, które nie mają tytanowych, szczelnie zamkniętych kanciastych serc i które poszukują sensu egzystencji, odpowiedzi na pytania o istnienie i są na te odpowiedzi gotowi. I tylko te osoby na tym skorzystają. Piszę to ze smutkiem, który jest obecny tylko przez chwilę, który odejdzie, bo nie jestem smutkiem. :)
Dla mnie Osho to wspaniały i mądry przewodnik. Wyjaśnia rzeczywistość jak najlepiej potrafi, towarzyszy w wędrówce po meandrach i wyboistych drogach, ale na ostatnim odcinku usuwa się w cień. Bo tak naprawdę zrozumienie życia, poznanie istoty egzystencji jako całości i wgląd to samotna wycieczka. Nikt nie jest w stanie ci w niej towarzyszyć.