Nikłe szanse ma książka, która przeleżała na półce odłogiem kilka tygodni, że stanie się nagle moją ulubioną. Po długiej przerwie znów zaczęłam ją czytać. Doszłam do tego momentu, że chciałam ją skończyć jak najszybciej i sięgnąć po coś innego. Utwierdziłam się tylko, że poza momentem finalnym w którym miało się wszystko wyjaśnić nie znalazłam w tej książce nic atrakcyjnego. Napisana z perspektywy dwóch bohaterów. Marii i Collina. Ona młoda, zdolna i atrakcyjna Pani prawnik z dobrego domu. On młody, przystojny lecz z nieciekawą przeszłością. Los chciał, że ich drogi stykają się i oczywiście zakochują się w sobie… Nie widzę sensu, aby pisać coś więcej o treści książki gdyż znajdziecie te informacje w opisie i pewnie każdy już to zna. Lubię Sparksa chyba najbardziej za pomysły na książki, które potrafią wycisnąć łzy. Zdecydowanie tę muszę zaliczyć do najsłabszych jakie do tej pory przeczytałam(żadna łza nie poleciała) Pomysł był, ale czegoś brakowało mimo tego, że książka liczy aż 512 stron. Nie zżyłam się z bohaterami jakoś bardzo i nie będzie mi ich brakować. Moim zdaniem niczego nie tracicie jak jej nie przeczytacie. Mimo tej słabej lektury nie zraziłam się, bo uwielbiam tego autora i na pewno przeczytam kolejne jego książki.