Siódma książka Pana Sparksa za mną. Po tylu powieściach można mniej więcej spodziewać się określonych rzeczy. Niespodziewanej i wielkiej miłości, łez, trudnych decyzji, śmiechu. Przygodę z autorem zacząłem zaledwie pięć miesięcy temu i na pewno nie zakończę jej na „Wyborze”.
Książka została podzielona na dwie części. W pierwszej otrzymujemy historię miłosną głównych bohaterów: Travisa Parkera i Gabby Holland. Ich nietypowy początek znajomości rozwija się w odpowiednim kierunku. Gabby z początku cały czas wietrzy podstępy, doszukuje się rzeczy, których czasem po prostu nie ma, a momentami zachowuje się jak obrażona nastolatka, co było widać w niektórych dialogach czy sytuacjach. Z kolei Travis jest wyluzowany, cieszący się jak dziecko z wielu rzeczy, żyjący z dnia na dzień. Widać jak bardzo się od siebie różnią. Z czasem przekonamy się, że te różnice znikają i coraz więcej ich łączy. Travis pomógł odnaleźć się Gabby i dzięki niej odnalazł samego siebie. W tej części nie zabraknie trudnych decyzji, ale najtrudniejsza czeka na nas w części drugiej.
Jak daleko byłbyś/byłabyś w stanie posunąć się w imię miłości? Ciężkie pytanie. Akurat problem poruszony w „Wyborze” jest według mnie realny i piekielnie trudny. Sam nie mam pojęcia jaką decyzję bym podjął. Wyobrażać sobie to jedno, ale być w konkretnej sytuacji to coś zupełnie innego. Mam nadzieję, że nigdy nie stanę przed takim wyborem.
Bardzo spodobała mi się postać S...