Wielką specjalistką w dziedzinie romansów nie jestem, ale fanką twórczości Nicholasa Sparksa już tak 😁
W jego powieściach podoba mi się to, że historie miłosne jego autorstwa, nigdy nie są proste i oczywiste, nie można mieć pewności, że wszystko skończy się happy endem, autor często kreuje postaci, sytuacje, które zmuszają czytelnika do refleksji i zastanowienia się, co my zrobilibyśmy w danych okolicznościach.
Podobnie jest z najnowszą książką w jego dorobku "Powrót". Główny bohater, cierpiący na syndrom stresu pourazowego Trevor, po stracie dziadka, który był jego najbliższym żyjącym krewnym, zamieszkuje tymczasowo w jego domu. Krótko po przeprowadzce poznaje Nathalie i wydaje się, że na jego drodze wreszcie stanęła ta jedyna. Jednak jego wybranka skrywa pewną tajemnicę. Równie tajemniczą postacią, okazuje się młoda dziewczyna mieszkająca w "sąsiedztwie", która jak się wydaje, była znajomą dziadka Trevora. Jak potoczą się losy tego trio?
Sparks i tym razem nie zawiódł. Fabuła jest interesująca, z niespodziewanymi zwrotami akcji i trzymająca w napięciu, owianą sekretami atmosferą. Niestety mam przeczucie, że fabuła tej książki nie zostanie w mojej pamięci na długo. Trudno mi wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje, szczególności w kontekście "najnowszych" powieści Sparksa. Te "starsze" książki, pamiętam i wspominam do dzisiaj (szczególnie mój ulubiony "Ślub" - chociaż w zasadzie trudno mi powiedzieć, dlaczego akurat tę pozycję darzę szczególnymi względami), natomi...