"W ostatnich dniach stycznia 1645 roku zawitał u granic Mołdawii książę Janusz Radziwiłł, szczęśliwy narzeczony hospodarówny Marii. Jechał na wesele w asyście kilku tysięcy panów, urzędników książęcych, pokojowców i wojska. Zapewne chciał jak najświetniej zaprezentować się teściowi, o którego skarbach cuda w całej Europie opowiadano, ale dbał też o bezpieczeństwo własne i swej posażnej oblubienicy. Nie darmo przecie mówiono w Polsce, że hospodarstwo jest jak przepiórcze pole, ani chwili pewnej na nim nie masz.
Hospodar Lupu, którego nazwisko Wilk po polsku znaczy, władał już Mołdawią lat jedenaście, a więc dość długo jak na te niespokojne czasy, zwłaszcza że co roku musiał dostawać ze Stambułu pisemne potwierdzenie swej władzy od sułtana, co trzy zaś lata udawać się doń osobiście i wyjednywać dalszą dla siebie łaskę. To, że potrafił sprostać tureckim wymaganiom, upewniło wszystkich, iż skarbiec hospodara do Sezamu tylko można by porównać, skoro rokroczne haracze i frymarki wyczerpać go nie zdołały.
Lupu był Grekiem z pochodzenia, jego przodkowie wywodzili się z Epiru i wzbogacili na handlu z Turcją. Zanim kupił sobie od sułtana tron hospodarski, należał do dworzan poprzedniego władcy tej krainy, Barnowskiego, który tym się wsławił, że dobijał uchodzących spod Cecory polskich rycerzy. Panował zresztą krótko, niespełna trzy lata i to z dwoma nawrotami, a gdy przybył do Stambułu po zatwierdzenie swych hospodarskich uprawnień, został ścięty.
Nowy hospodar przybrał imię Bazylego na pamiątkę swego wielkiego poprzednika w Bizancjum, założyciela dynastii macedońskiej, który zreformował finanse cesarstwa, zmodernizował ustawodawstwo, popierał rozwój sztuk pięknych. Lupu chciał odegrać podobną rolę w Mołdawii, a nawet marzył o tym, by wstąpić na tron cesarzy bizantyńskich, jeśli szczęśliwym zbiegiem okoliczności uda się zorganizować krucjatę przeciw Turkom i pokonać odwiecznego wroga. Tymczasem chciał mieć synod w Jassach, przewodniczyć zgromadzeniu mołdawskich i ruskich dostojników cerkiewnych i wydawać polecenia obowiązujące poza granicami jego księstwa.
Lupu unikał dotąd wojen, umiejętnie administrował gospodarką kraju, ciągnął ogromne zyski ze sprzedaży futer, ryb, bydła, miodu i wosku. Znaczną część towarów posyłał do Gdańska, niemało do Moskwy, pozostawał też w stałych kontaktach handlowych z Wenecją i Turcją. W 1642 roku wydał był pierwszą córkę za syna dragomana beja weneckiego w Stambule, Ambrożego Grillo. Pertraktacje o rękę drugiej — Marii trwały ponad trzy lata, gdyż Lupu musiał na jej zamążpójście uzyskać zezwolenie sułtana, który zawsze sprzeciwiał się zbyt ścisłym powiązaniom hospodarów z polskimi panami. Kiedy wreszcie dzięki rozmaitym interwencjom i bogatym darom uzyskano zgodę Ibrahima, rozeszła się pogłoska, jakoby sam wielki książę moskiewski pragnął poślubić hospodarównę. Stąd nowa zwłoka, zapewne po myśli hospodara, który pilnie rozważał, jaki sojusz będzie dlań korzystniejszy: z Moskwą czy z Polską..."
Hospodar Lupu, którego nazwisko Wilk po polsku znaczy, władał już Mołdawią lat jedenaście, a więc dość długo jak na te niespokojne czasy, zwłaszcza że co roku musiał dostawać ze Stambułu pisemne potwierdzenie swej władzy od sułtana, co trzy zaś lata udawać się doń osobiście i wyjednywać dalszą dla siebie łaskę. To, że potrafił sprostać tureckim wymaganiom, upewniło wszystkich, iż skarbiec hospodara do Sezamu tylko można by porównać, skoro rokroczne haracze i frymarki wyczerpać go nie zdołały.
Lupu był Grekiem z pochodzenia, jego przodkowie wywodzili się z Epiru i wzbogacili na handlu z Turcją. Zanim kupił sobie od sułtana tron hospodarski, należał do dworzan poprzedniego władcy tej krainy, Barnowskiego, który tym się wsławił, że dobijał uchodzących spod Cecory polskich rycerzy. Panował zresztą krótko, niespełna trzy lata i to z dwoma nawrotami, a gdy przybył do Stambułu po zatwierdzenie swych hospodarskich uprawnień, został ścięty.
Nowy hospodar przybrał imię Bazylego na pamiątkę swego wielkiego poprzednika w Bizancjum, założyciela dynastii macedońskiej, który zreformował finanse cesarstwa, zmodernizował ustawodawstwo, popierał rozwój sztuk pięknych. Lupu chciał odegrać podobną rolę w Mołdawii, a nawet marzył o tym, by wstąpić na tron cesarzy bizantyńskich, jeśli szczęśliwym zbiegiem okoliczności uda się zorganizować krucjatę przeciw Turkom i pokonać odwiecznego wroga. Tymczasem chciał mieć synod w Jassach, przewodniczyć zgromadzeniu mołdawskich i ruskich dostojników cerkiewnych i wydawać polecenia obowiązujące poza granicami jego księstwa.
Lupu unikał dotąd wojen, umiejętnie administrował gospodarką kraju, ciągnął ogromne zyski ze sprzedaży futer, ryb, bydła, miodu i wosku. Znaczną część towarów posyłał do Gdańska, niemało do Moskwy, pozostawał też w stałych kontaktach handlowych z Wenecją i Turcją. W 1642 roku wydał był pierwszą córkę za syna dragomana beja weneckiego w Stambule, Ambrożego Grillo. Pertraktacje o rękę drugiej — Marii trwały ponad trzy lata, gdyż Lupu musiał na jej zamążpójście uzyskać zezwolenie sułtana, który zawsze sprzeciwiał się zbyt ścisłym powiązaniom hospodarów z polskimi panami. Kiedy wreszcie dzięki rozmaitym interwencjom i bogatym darom uzyskano zgodę Ibrahima, rozeszła się pogłoska, jakoby sam wielki książę moskiewski pragnął poślubić hospodarównę. Stąd nowa zwłoka, zapewne po myśli hospodara, który pilnie rozważał, jaki sojusz będzie dlań korzystniejszy: z Moskwą czy z Polską..."