Kiedy Elma weszła do wielkiego nowocześnie umeblowanego salonu o beżowych tapetach w nikły biały deseń, kilka osób piło jeszcze herbatę, kilka
innych rozmawiało na tarasie prowadzącym do ogrodu, ale większość gości spacerowała między rabatami kwitnących róż. W porównaniu z intensywnością
barw widoczną przez otwarte drzwi wnętrze salonu wydawało się blade i szablonowe. Elma daremnie szukała wzrokiem solenizantki, trzymając urodzinowy prezent — obraz pokaźnych rozmiarów, z którym nie wiedziała co
począć. Peszyła ją świadomość, że wygląda śmiesznie, tym bardziej iż spostrzegła kpiący uśmieszek mężczyzny siedzącego przy stoliku z nakryciem do herbaty. Postanowiła jednak wziąć ten uśmiech za dobrą monetę, za dowód, że już kiedyś tutaj się spotkali, i podeszła szybko do nieznajomego