Książka o wyprawie rodzinnej nad Balaton, gdzie ojciec rodziny spędził wojnę ucząc się w polskiej szkole.
"— Cieszyn — powiedział tato z westchnieniem ulgi i przyhamował tuż obok dwóch blaszanych śmietników, które już od dawna czekały na opróżnienie. „Syrenka" zazgrzytała i zadygotała zatrzymując się z głośnym „pffyy". Środek wozu zalegała głucha cisza. Mama ocknęła się pierwsza i przetarła okulary.
— Co się stało, Olgierd?
— Nic. Muszę wyjąć plan. Nie wiem, jak się jedzie do przejścia granicznego. Z tyłu wozu rozległo się coś w rodzaju szamotaniny zakończonej głośnym klaśnięciem.
— Kto kogo? — zapytała mama przez ramię.
— Natka Zyska — zaraportował sprawnie Pietrek nieco zaspanym głosem. Tato skrzywił się z niesmakiem. Od trzynastu lat bowiem nie potrafił zaakceptować faktu, że jego córka Natalia, zwana w skrócie Natką, postępowała jak chłopak. Zresztą wiedział z doświadczenia, że na tym się nie skończy, bowiem najbardziej ze wszystkiego Zysiek nie cierpiał przegranej. I teraz też nastąpiła szarpanina, która wstrząsała całym tyłem samochodu tak, że wysłużona „syrenka" omal nie stanęła dęba.
— Tato, on mnie ciągnie za włosy! — jęknęła Natka dając równocześnie bratu solidnego kuksańca.
— Mamo, ona mi wsadziła łokieć w oko! — wył Zysiek przygniatając kolanem najmłodszą latorośl, która bezskutecznie usiłowała ratować się ucieczką.
— Olgierd, zrób coś z tymi dziećmi! — poprosiła mama. — Inaczej nie dojedziemy cało i zdrowo nawet do granicy! "
"— Cieszyn — powiedział tato z westchnieniem ulgi i przyhamował tuż obok dwóch blaszanych śmietników, które już od dawna czekały na opróżnienie. „Syrenka" zazgrzytała i zadygotała zatrzymując się z głośnym „pffyy". Środek wozu zalegała głucha cisza. Mama ocknęła się pierwsza i przetarła okulary.
— Co się stało, Olgierd?
— Nic. Muszę wyjąć plan. Nie wiem, jak się jedzie do przejścia granicznego. Z tyłu wozu rozległo się coś w rodzaju szamotaniny zakończonej głośnym klaśnięciem.
— Kto kogo? — zapytała mama przez ramię.
— Natka Zyska — zaraportował sprawnie Pietrek nieco zaspanym głosem. Tato skrzywił się z niesmakiem. Od trzynastu lat bowiem nie potrafił zaakceptować faktu, że jego córka Natalia, zwana w skrócie Natką, postępowała jak chłopak. Zresztą wiedział z doświadczenia, że na tym się nie skończy, bowiem najbardziej ze wszystkiego Zysiek nie cierpiał przegranej. I teraz też nastąpiła szarpanina, która wstrząsała całym tyłem samochodu tak, że wysłużona „syrenka" omal nie stanęła dęba.
— Tato, on mnie ciągnie za włosy! — jęknęła Natka dając równocześnie bratu solidnego kuksańca.
— Mamo, ona mi wsadziła łokieć w oko! — wył Zysiek przygniatając kolanem najmłodszą latorośl, która bezskutecznie usiłowała ratować się ucieczką.
— Olgierd, zrób coś z tymi dziećmi! — poprosiła mama. — Inaczej nie dojedziemy cało i zdrowo nawet do granicy! "