" - Wiesz - powiedziała Kama, gdy koła wózka zazgrzytały o żwir - minęłyśmy szczęśliwie Pierwszy Zakręt! Busia siedziała nieruchomo jak mały posążek z chińskiej porcelany. Wodniste niebieskie oczka nie wyrażały niczego. Tylko z uchylonych na szpareczkę warg wyrwało się śpiewne gęganie: - Gę... gooo, ua. Kama przystanęła. Obejrzała się przez ramię.
- Czy to ma znaczyć, że chcesz rogala? Musisz zrozumieć, Busiu, że znalazłyśmy się w wielkim niebezpieczeństwie. Później, na Wielkiej Łące, dostaniesz wszystko, czego będziesz chciała. Ale teraz nie. Zrozum i nie gniewaj się. Za węgłem rozległy się głośne kroki. Potem szuranie łańcucha i stąpanie ciężkiego cielska. Miało się wrażenie, że powoli przesuwa się wielka góra albo wieża zamczyska. Dziewczynka uśmiechnęła się: zwierzę było przychylne, jego opiekun - niekoniecznie. Kama zastygła w bezruchu, z palcem na ustach. Jej wzrok wbity w Busię hipnotyzował. Oznaczał jedno: "Bardzo cię proszę, nie gęgaj. Nie wydawaj żadnego dźwięku. Milcz".
- Bum... olaa! - zamlaskała Busia niezadowolona z postoju. Łagodny turkot kół wózeczka sprawiał jej przyjemność. Nieruchome trwanie - wyraźną przykrość, którą usiłowała zamanifestować na swój sposób. Niewidzialna góra dzwoniąc łańcuchem przesunęła się gdzieś dalej. Umilkły również kroki. Kama odetchnęła z ulgą. Teraz należało wziąć z rozpędu Drugi Zakręt. Pochyliła się nad drewnianymi szczebelkami, poprawiając jasiek w różowe kropki, który wysunął się spod pleców Busi. Dziecko włożyło palec do ust i ssało go cmokając.
- Wiesz, że to brzydko? - Kama uniosła małą i oparła wygodniej. - Oblizywanie palców jest... - zająknęła się nie mogąc znaleźć właściwego słowa - no... jest nie w porządku - dokończyła. Ryk, jaki się rozległ od zachodniej strony, przyprawiłby każdego o dreszcz. Kama zaśmiała się tylko cichutko i pociągnęła za drewniany dyszel. Małe kółka zazgrzytały po żwirze..."
- Czy to ma znaczyć, że chcesz rogala? Musisz zrozumieć, Busiu, że znalazłyśmy się w wielkim niebezpieczeństwie. Później, na Wielkiej Łące, dostaniesz wszystko, czego będziesz chciała. Ale teraz nie. Zrozum i nie gniewaj się. Za węgłem rozległy się głośne kroki. Potem szuranie łańcucha i stąpanie ciężkiego cielska. Miało się wrażenie, że powoli przesuwa się wielka góra albo wieża zamczyska. Dziewczynka uśmiechnęła się: zwierzę było przychylne, jego opiekun - niekoniecznie. Kama zastygła w bezruchu, z palcem na ustach. Jej wzrok wbity w Busię hipnotyzował. Oznaczał jedno: "Bardzo cię proszę, nie gęgaj. Nie wydawaj żadnego dźwięku. Milcz".
- Bum... olaa! - zamlaskała Busia niezadowolona z postoju. Łagodny turkot kół wózeczka sprawiał jej przyjemność. Nieruchome trwanie - wyraźną przykrość, którą usiłowała zamanifestować na swój sposób. Niewidzialna góra dzwoniąc łańcuchem przesunęła się gdzieś dalej. Umilkły również kroki. Kama odetchnęła z ulgą. Teraz należało wziąć z rozpędu Drugi Zakręt. Pochyliła się nad drewnianymi szczebelkami, poprawiając jasiek w różowe kropki, który wysunął się spod pleców Busi. Dziecko włożyło palec do ust i ssało go cmokając.
- Wiesz, że to brzydko? - Kama uniosła małą i oparła wygodniej. - Oblizywanie palców jest... - zająknęła się nie mogąc znaleźć właściwego słowa - no... jest nie w porządku - dokończyła. Ryk, jaki się rozległ od zachodniej strony, przyprawiłby każdego o dreszcz. Kama zaśmiała się tylko cichutko i pociągnęła za drewniany dyszel. Małe kółka zazgrzytały po żwirze..."