NIE JEDZCIE TEJ ZUPY!
Uprzedzam lojalnie – to jest książka zupełnie nie z mojej bajki, i z kryminałem ma tyle samo wspólnego, co „Taniec z gwiazdami”, ale horyzonty przecież poszerzać trzeba.
Ten rosół jest strawny tylko dla bardzo wąskiego grona smakoszy (konkretniej: smakoszek).
Jeżeli jesteś kurą domową, dla której najważniejszą rzeczą w życiu jest dbanie o to, aby poręcz w twym domu lśniła, a meble nie znały pojęcia kurz - ta książka może być dla ciebie. Ale wtedy raczej oglądasz „Perfekcyjną panią domu” i zapewne ci to wystarcza, więc fanaberie bohaterek będą cię tylko irytować.
Jeżeli uszczęśliwianie własnego męża tyrana zacznie cię jednak w pewnym momencie drażnić, wtedy sięgniesz po tę książkę z nieco większym zainteresowaniem i może nawet wypijesz ten rosół ze smakiem.
Jeżeli natomiast nic cię tak nie wkurza, jak bierność kobiet, które godzą się na quasi życie, udając, że wszystko jest w najlepszym porządku, żyją w szemranym związku z człowiekiem, który powinien być najbliższą istotą, a jest największym wrogiem – wtedy czytając tę książkę zaczniesz, tak jak ja, dostawać palpitacji serca i niecnie planować, aby przy pierwszej okazji oddać ją na przemiał razem z gazetką z Tesco z ubiegłego tygodnia.
Dlaczego dobrnęłam do końca, chociaż wkurzona odkładałam tę książkę parę razy? Otóż otrzymałam ją w prezencie, a ofiarodawca nie odpuści i niedługo zap...