"- Człowieku, to wy nic nie wiecie? - Rotmistrz Oksza patrzał na Andrzeja szeroko rozwartymi oczami. Twarz miał dziwnie zatroskaną. Kościstą dłonią gładził leżący przed sobą list, który przed chwilą przeczytał i położył na nie heblowanym stole. Przesuwał palcami jak niewidomy czytający książkę. Andrzej uniósł tylko ramiona. Był bardzo zmęczony. Zdawało mu się, że Oksza kpi z niego. Rotmistrz trzepnął palcami w biały arkusz papieru. - Kto wam wręczył ten list? - Major Smyga. - Zgadza się - szepnął do siebie. - Czy wiecie, o co jesteście oskarżeni? Andrzej pobladł. Końcami palców pocierał o mokrą wiatrówkę. - Nie - wyszeptał prawie bezdźwięcznie. Rotmistrz wbił wzrok w białą kartkę papieru. Mówił teraz wyraźnie, odrąbując jedno słowo od drugiego, jak szczapy twardego drzewa. - Jesteście oskarżeni o przywłaszczenie dwudziestu tysięcy dolarów... "