SEN NAĆPANEGO WARIATA
Dopóki „Odprysk” był tylko dobrze napisaną książką „nie w moim stylu” nie zamierzałam przypisać mu żadnej oceny. Spodziewałam się thrillera, nadziałam się na science-fiction, a gatunek ten programowo omijam. No bo jak zakwalifikować teorię ze śmiertelną powagą głoszoną przez autora, że umysł ludzki jest jak twardy dysk komputera: można go zresetować (pozbawić wspomnień) i w dowolny sposób zapisać od nowa? Do tego nie mamy pewności, czy autor wierzy w przedstawioną teorię, czy wodzi nas za nos próbując sprzedać sen wariata. Im dłużej bohater krąży po mieście tym bardziej zastanawiamy się, czy sami nie ulegamy razem z nim jakiejś zbiorowej halucynacji. Podobnie jak on nie potrafimy odróżnić prawdy od fikcji i zaczynamy się zastanawiać, czy nie popadamy w obłęd. I to jest tego rodzaju manipulacja, której w literaturze zupełnie subiektywnie nie znoszę, chociaż niestety, obiektywnie muszę przyznać, że jest mistrzowsko skonstruowana.
Subiektywne wrażenia to jednak za mało, żeby wystawić książce miażdżącą ocenę. Coś co dla mnie jest nieznośnie irytujące, dla innych przecież może okazać się całkiem ciekawe. Dotarłam jednak do zakończenia, które przy przyjętej konwencji mogło rozwinąć się w dwie strony. Albo bohater okaże się prawdziwym wariatem, co biorąc pod uwagę precyzję z jaką została napisana książka wydawało się jednak zbyt łatwym rozwiązaniem, albo został w jakimś celu zmanipulowany. Fitzek wybrał oczywiście wariant ...