Oryginał lepszy od tego, co później ,,wykminili'' w stacji Walta D. Baśń bez prostego szczęścia podanego na tacy. Syrenka musi wyrzec się płetwy, żeby stanąć o ludzkich nogach. Karą za opuszczenie morskich głębin jest dobrowolne skazanie na cierpienie, gdyż chodzenie przypomina chód po ostrzach. Nie bacząc na okoliczności, i czy tego, iż książę zakocha się w syrenie, która straciła falbowany głos. Niegdyś obdarowana przepięknym śpiewem - musi za wymianę eliksiru oddać swój talent. Mroczne, z lepszym zakończeniem niż prezentują to na Zachodzie. Zauważyłem też ciekawą zależność w Andersonie. Im dłuższą pisze pracę, tym jego opowieści zyskują na powadze sytuacji. Dlatego uwielbiam ,,Nowe szaty cesarza'' (warto sprawdzić) czy fantastyczne ,,Dzikie łabędzie'' z chwytającym, czułym happy endem. Zostawiam bez oceny.