Jest rok 1948. Ze stalinowskiego więzienia wychodzi doktor Jędrek Madej. Przeżycia z lat wojny i pobyt w więzieniu ciężko go doświadczyły. Marzy tylko o jednym – zacząć życie od nowa. Na mocy nakazu pracy trafia do Kowar – uroczego miasteczka u podnóży Karkonoszy. Już pierwszego dnia zauważa, że skrywa ono mroczną tajemnicę, której pilnie strzegą żołnierze KBW. Po kilku dniach natrafia na kolejną – pod podłogą, w swoim mieszkaniu znajduje tajemnicze, szklane pręciki. Wkrótce wychodzi też na jaw, że w okolicy grasuje Werwolof, a osobą Madeja zbytnio interesuje się wszechwładny oficer KBW, porucznik Jenot. Madej z przerażeniem odkrywa, że otoczony został siatką szpicli i donosicieli. Lawina to jego pseudonim z czasów okupacji, ale jego życiowe plany zweryfikuje i to nie jeden raz, ta prawdziwa, śnieżna, gdy zejdzie w Białym Jarze. „Gdy zauważył, że pod fartuchem nie miała majtek, poczuł jak gwałtownie narasta w nim podniecenie. Było przyjemne. Rozlewało się ciepłem po całym ciele, wypełniało wszystkie zakamarki ciała. Delikatnym dreszczem przebiegło po karku, rozparło się w nogawce spodni. Wiedział, że powinien wstać i wyjść do kuchni pod byle pretekstem, ale nie zrobił tego. Położył dłoń na jej kolanie i powoli wsunął głęboko, pomiędzy jej uda. Gładził pieszczotliwie ich delikatną, ciepłą i miękką skórę. Pod koniuszkami palców poczuł jedwabistą i wilgotną kępkę włosów. Łakomie zanurzył w nią zgłodniałe palce. Zamruczała i rozsunęła szeroko nogi. Gwałtowne walenie pięściami w drzwi było niczym kubeł lodowatej wody. Zerwali się obydwoje na nogi i Madej błyskawicznie dopadł klamki. - Wojsko przywiozło rannego! – rozhisteryzowanym głosem informowała siostra Bożena. – Wiozą go na operacyjną!”