Nic nie poradzę na to, że ilekroć czytam kolejną część autora, to wręcz rozpływam się nad treścią. Perfekcyjny kunszt literacki, bogate wyobrażenie przedstawionych historii, nietuzinkowy język, który chwilami jest wysmarowany poezją. Bohaterowie niczym cienie przeszłości, raz pojawiają się aby ukazać nam kawałek własnych historii, a czasami jawią się niczym wspomnienie, które niewypowiedziane nie daje o sobie zapomnieć. Jako trzecia część, chyba jest najdłuższa i najbardziej dopieszczona w porównaniach i opisach ze wspomnień.
Jak już wspominałam jestem po trzeciej części Kwartetu Aleksandryjskiego i śmiało mogę powiedzieć, że te książki stworzone są bardziej pod wspomnienia i dokładne opisy miejsc i zdarzeń. Nawet gdyby pisał o chodniku w mieście, to jawiłby mi się jako dywan niebezpieczeństwa i szkód spowodowanych nieroztropnością przechodzących przez niego osób. Wiem, że nad głową przelatywałyby ptaki, a w oknie z na przeciwka siedziała starsza pani bujająca się w rytm nieznanej nam muzyki. Gdzieś w tle jakiś kierowca by trąbił, a piekarz wyciągał z pieca setny już chleb, którego zapach łaskotałby jego nozdrza.
Naprawdę, przez tą książkę się płynie. Tu nie chodzi o treść doświadczeń i historii, ile o poznanie piękna i okrucieństwa naszego życia, którego nie zauważamy niemal nigdy, bo po co? Autor zatrzymuje nas w czasie przekazując wszystkie uczucia, które w danym momencie nim targają, byśmy umieli je ujrzeć i poczuć. Bardzo to wszystko niespotykane wśród innyc...