"- Strzelaj! - ryknęły zielone trybuny. Paragon był już tak zmęczony, że słaniał się na nogach. Ale gdy zobaczył przed sobą piłkę, zerwał się wkładając ostatki sił. Ktoś biegł obok niego ciężko dysząc. Jakaś zielona koszulka chciała mu zagrodzić drogę... Dojrzał przed sobą zamazany prostokąt bramki. Minął przeciwnika i posłał piłkę do bramki... W tej chwili ktoś podciął mu nogi. Chłopiec upadł, przekoziołkował i zatrzymał się na samej linii bramkowej. W uszach szumiał mu potężny wrzask trybun, w oczach migotały czarne i czerwone krążki. Widział leżącego bramkarza i żółtą kulę piłki w rogu bramki. Jest - pomyślał. - Jest! Jest! - usłyszał tryumfalne okrzyki kolegów".
(Fragment)
(Fragment)