O 'Czarodziejskiej górze' trudno jest powiedzieć coś w kilku słowach.
Książkę słuchałam długo, zresztą inaczej się nie da, bo nie jest to dzieło, które czyta się z wypiekami na twarzy. Dzieje się mało, raczej w umysłach bohaterów. Bardzo ważną rolę odgrywają wstawki narracyjne. Jeśli ktoś - tak jak ja - lubi Joyce'a - to i 'Czarodziejska góra' mu się spodoba.
Książka jest wybitna, skłania do refleksji nad czasem, nad filozofią, religią i nad kulturą europejską i śródziemnomorską. Również nad budową powieści, nad dziełem sztuki jako takim i nad literaturą w szczególności.
Mnie konkretnie interesowało jak Mann interpretuje fakt, że w kraju tak kulturalnym jak Niemcy narodził się faszyzm. Książka mnie nie zawiodła, choć odpowiedź jest bardzo pogłębiona. Jak wiadomo, dwaj oponenci Setembrini i Naphta stoją po dwóch stronach stanowisk. Setembrini reprezentuje pokój, kulturę, humanizm, a Naphta - ogień, ducha, podporządkowanie człowieka idei. O ile dobrze zrozumiałam, to Mann traktuje europejskie dwudziestowieczne 'izmy' jako kontynuację średniowiecznej religijności. Zdaje się, że Setembrini poniósł klęskę, zwyciężyła przemoc, wojna i nienawiść. Mamy tutaj zarówno antysemityzm, jak i polski idealizm, jak i wyobrażenie rewolucji.
Przez cały czas książki zastanawiałam się nad
czasem powieści. Niby mamy rok, w którym dzieje się narracja - łatwo można obliczyć sobie, bo Hans przebywał w sanatorium 7 lat, ale mamy też wiele szczegółów z późniejszego świata, prze...