Bardzo często jest tak, że ludzie których dziś czcimy jako wielkich świętych, za życia byli niezrozumiani. Działo się tak już od wczesnego chrześcijaństwa. Można zaryzykować tezę, że święci niejako wyprzedzali czasy, w których żyli. Swoim postępowaniem łamali pewne schematy i konwenanse. Doświadczali przez to często niezrozumienia także ze strony Kościoła. Wystarczy w tym miejscu przywołać choćby postać św. Siostry Faustyny.
O takiej właśnie postaci pisze siostra Małgorzata Borkowska w swojej książce pod tytułem „Czarna owca”.
Małgorzata Borkowska OSB opisuje życie i powołanie zakonne Janiny. Mając 15 lat wstąpiła do klasztoru sióstr Benedyktynek we Lwowie. Dała się poznać jako bardzo dobra nauczycielka. Była bardzo zaangażowana w życie zakonne, toteż powierzano jej coraz liczniejsze funkcje. Jako benedyktynka, przyjęła imię zakonne Kolumba. Cieszyła się dużym zaufaniem sióstr i ksieni. Po jej śmierci została wybrana nową Ksieni klasztoru. Bez wątpienia cieszyło ją życie zakonne. Pałała miłością do Chrystusa i gorliwie troszczyła się o powierzoną sobie wspólnotę. Wydawało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Taka sytuacja nie trwała jednak długo. Kolumba postanowiła bowiem zatrudnić jako stolarza Pawła Podruckiego, swojego byłego wychowanka. Okazał się on jednak oszustem, sprzeniewierzył dużą część otrzymanych pieniędzy. Oskarżył także siostrę Kolumbę o to, że utrzymywała z nim zbyt zażyłe relacje. Nieuzasadnione oskarżenie zmieniło wszystko. Niemal natychmiast wszyscy odwrócili się od Ksieni. Prawie z dnia na dzień stała się „czarną owcą”, z którą nikt nie chciał mieć nic wspólnego. Zarzut sprzeniewierzenia klasztornych funduszy, połączony z zarzutami o charakterze obyczajowym okazał się niezwykle mocny. Niezwykle ostro zareagowała lwowska hierarchia kościelna. Matka Kolumba musiała wyjechać do Rzymu, aby tam złożyć wyjaśnienia. Niczego złego jej nie udowodniono. Niemniej jednak powrót do Lwowa był niemożliwy. Doszło do patowej sytuacji. Oficjalnie ciągle była Ksieni klasztoru benedyktynek we Lwowie. Praktycznie pozostawała w Rzymie, pozbawiona możliwości powrotu do swojego klasztoru. Rozpoczął się bardzo ciężki okres w jej życiu. Zżerała ją tęsknota. Nie bardzo potrafiła odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Okazało się jednak, że jej misja nie dobiegła końca. Po chwilowych trudnościach potrafiła na nowo odczytać Bożą wolę. Nie poddała się zwątpieniu. Dziś czcimy ją jako błogosławioną.
„Czarna owca” to nie tylko opowieść o życiu matki Kolumby. To także książka o Kościele przełomu XIX i XX wieku. Na jej kartach pojawiają się papieże, kardynałowie i biskupi. Dość powiedzieć, że jednym z ludzi nieprzychylnych naszej bohaterce był arcybiskup Bilczewski, dziś również święty.
O takiej właśnie postaci pisze siostra Małgorzata Borkowska w swojej książce pod tytułem „Czarna owca”.
Małgorzata Borkowska OSB opisuje życie i powołanie zakonne Janiny. Mając 15 lat wstąpiła do klasztoru sióstr Benedyktynek we Lwowie. Dała się poznać jako bardzo dobra nauczycielka. Była bardzo zaangażowana w życie zakonne, toteż powierzano jej coraz liczniejsze funkcje. Jako benedyktynka, przyjęła imię zakonne Kolumba. Cieszyła się dużym zaufaniem sióstr i ksieni. Po jej śmierci została wybrana nową Ksieni klasztoru. Bez wątpienia cieszyło ją życie zakonne. Pałała miłością do Chrystusa i gorliwie troszczyła się o powierzoną sobie wspólnotę. Wydawało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Taka sytuacja nie trwała jednak długo. Kolumba postanowiła bowiem zatrudnić jako stolarza Pawła Podruckiego, swojego byłego wychowanka. Okazał się on jednak oszustem, sprzeniewierzył dużą część otrzymanych pieniędzy. Oskarżył także siostrę Kolumbę o to, że utrzymywała z nim zbyt zażyłe relacje. Nieuzasadnione oskarżenie zmieniło wszystko. Niemal natychmiast wszyscy odwrócili się od Ksieni. Prawie z dnia na dzień stała się „czarną owcą”, z którą nikt nie chciał mieć nic wspólnego. Zarzut sprzeniewierzenia klasztornych funduszy, połączony z zarzutami o charakterze obyczajowym okazał się niezwykle mocny. Niezwykle ostro zareagowała lwowska hierarchia kościelna. Matka Kolumba musiała wyjechać do Rzymu, aby tam złożyć wyjaśnienia. Niczego złego jej nie udowodniono. Niemniej jednak powrót do Lwowa był niemożliwy. Doszło do patowej sytuacji. Oficjalnie ciągle była Ksieni klasztoru benedyktynek we Lwowie. Praktycznie pozostawała w Rzymie, pozbawiona możliwości powrotu do swojego klasztoru. Rozpoczął się bardzo ciężki okres w jej życiu. Zżerała ją tęsknota. Nie bardzo potrafiła odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Okazało się jednak, że jej misja nie dobiegła końca. Po chwilowych trudnościach potrafiła na nowo odczytać Bożą wolę. Nie poddała się zwątpieniu. Dziś czcimy ją jako błogosławioną.
„Czarna owca” to nie tylko opowieść o życiu matki Kolumby. To także książka o Kościele przełomu XIX i XX wieku. Na jej kartach pojawiają się papieże, kardynałowie i biskupi. Dość powiedzieć, że jednym z ludzi nieprzychylnych naszej bohaterce był arcybiskup Bilczewski, dziś również święty.