Jak zbudować dobry thriller?
Po pierwsze – bohater. W tym przypadku mamy ich kilku. Poznajemy ich w najmniej sprzyjających okolicznościach.
Jednych lubimy od samego początku – Artura. Niewidomego mężczyznę, który pokazuje nam jak trudne jest życie w świecie widzialnym. Dla niego to życie składa się z liczenia kroków, z wytężonego słuchu. I choć pozbawione jest barw, to Artur w tym życiu odnajduje się bezbłędnie.
Drugich nie lubimy w ogóle – Jacek. Niewierny mąż, który wie, jak doskonale ukrywać romanse i kochanki, aby w razie wpadki wybrnąć z każdej sytuacji.
Trzeciego bohatera, a właściwie główną bohaterkę tej opowieści – Ewę – lubimy i nie lubimy. Ewa ma idealne życie instagramerki. Jej życie to liczby – liczba polubień i nowych obserwatorów. Nikt nie wie, jakie to jej idealne życie ze zdjęć jest naprawdę.
W historii tej trójki bohaterów moglibyśmy zamknąć fabułę, ale autorka postanawia nakreślić skomplikowane relacje pomiędzy postaciami i na końcu wrzucić jeszcze niewiernego męża sadystę, który doprowadza opowieść do gorzkiego finału.
Po drugie – fabuła. Ta kreślona jest początkowo spokojnie. Z każdym rozdziałem autorka zdradza bohaterowi odrobinę więcej informacji o świecie, co ma wpływ na odczucia czytelnika.
Po trzecie – niepokój. Właściwie towarzyszył mi od samego początku. Coś mi nie pasowało, elementy układanki nie współgrał...