Mam do autora sentyment za jego dotychczasową twórczość, choć muszę przyznać, że kultowy status "Chłopców" jest dla mnie niewytłumaczalny. Czekając na pierwszą część, aż wreszcie będę mógł ją wypożyczyć (ludzie ją sobie dosłownie wyrywają z rąk), sięgnąłem po część drugą- wiem że z logiką ma to raczej mało wspólnego, ale ciekawość i niemal narkomański głód fantastyki były silniejsze.
Przynajmniej sobie jakąś stabilniejszą opinię o tej serii wyrobiłem- po jednej cienkiej książce, takie gadanie miałoby raczej liche fundamenty. Oczywiście największą zaletą tutaj jest sam pomysł na tę książkę- może i ktoś kiedyś próbował napisać dalsze losy Zagubionych Chłopców, ale chyba nikomu by to tak świetnie i z jajem nie wyszło, jak Ćwiekowi właśnie. Takie wzięcie baśniowych postaci i przemienienie ich w chlejących, klnących (ale tak żeby mama nie słyszała) i bzykających do upadłego jegomości w ramoneskach, to świetna sprawa. No przepraszam, może jestem mało wymagający, ale na mnie taki humor- prosty, siermiężny i równie elegancki, co kop w dupę- działa jak najbardziej.
To idealna lektura jeśli jest się skonanym po dniu w robocie, albo syndrom dnia poprzedniego daje o sobie znać- nie trzeba tu zbytnio wytężać łepetyny, wciąga jak cholera i można parę razy obleśnie zarechotać- czego chcieć więcej?
No właśnie.. mimo tych zalet czegoś tu brakuje. Może większej ilości wątków fabularnych, może lepiej nakreślonych postaci (i choć odrobinę więcej ich), a może po prostu więcej tre...