Czy będąc seksowną i długonogą blondynką o urokliwym pseudonimie Dzwoneczek, można wzbudzać postrach gangu motocyklowego i trzymać za mordy groźnych oprychów w skórach? Oczywiście, że można. Przecież w bajkach, nawet tych, które już dawno się skończyły, wszystko jest możliwe.
Piotruś Pan po pokonaniu Kapitana Haka przeżył emocjonalny kryzys oraz zaliczył spory egzystencjalny dołek. Jak tu bowiem dalej żyć, skoro śmiertelny wróg dał nura w rozwartą paszczę krokodyla? Wieczny Chłopiec w tym trudnym dla siebie czasie zaczął obracać się w niewłaściwym towarzystwie. Pod swoje śmierdzące rumem skrzydła przygarnęli go pozbawieni przywódcy piraci. Podłe hultaje i łobuzy wszeteczne zaprezentowali Piotrusiowi uciechy życia dorosłego, o jakich żadne dziecko nie powinno słyszeć ani tym bardziej brać w nich udział. Zachodząca w nim zmiana nie spodobała się Dzwoneczkowi. Wróżka, widząc, że sprawy zaczynają przybierać paskudny obrót, decyduje się zabrać Zaginionych Chłopców i wspólnie dać nogę z Nibylandii. Lądują gdzieś we współczesnej Polsce. Wspólnymi siłami próbują odnaleźć się i dostosować do nowego świata. Lata lecą, chłopcy w końcu dorastają… ale tylko fizycznie. Może i wyglądają jak dorosłe chłopy, ale w środku nadal pozostali beztroskimi dziećmi – a to niebezpieczne i wybuchowe połączenie.
Gdyby James Matthew Barrie nadal żył i zobaczył, co z Zagubionymi Chłopcami zrobił Jakub Ćwiek, zapewne całkiem by osiwiał, a jego bujny wąs poszedłby w rozsypkę. Spotykając bowiem na ulicy Milczka, Bliźniaków, Kruszynę, Stalówkę, a już z całą pewnością Kędziora, nikt raczej nie pomyślałby o głośnej od beztroskich zabaw Nibylandii. Pierwsza myśl dotyczyłaby raczej niszczenia mienia, uszczerbku na zdrowiu oraz utracie zawartości portfela. Na ich widok, zamiast szukać magicznego proszku, chciałoby się chwycić gaz pieprzowy lub opcjonalnie błagać o litość. Chłopcy bowiem znacznie się zmienili. Noszą skórzane kurtki, jeżdżą na motocyklach, zaliczają przygodne numerki, klną jak szewcy, zabijają zombie, a jak przyjdzie co do czego, to opornym obiją mordę – i wszystko to z dziecięco szczerymi uśmiechami na groźnych licach. Nawet proszkiem już dawno przestali się posypywać, a jak przystało na dorosłych facetów, wciągają go nosem i handlują na większą skalę. Takie to ziółka wyrosły z nich na naszej polskiej ziemi. Teraz tworzą gang motocyklowy i mieszkają w opuszczonym lunaparku. I takie życie im całkowicie odpowiada.
Jakub Ćwiek w Chłopcach postania odpowiedzieć na pytanie męczące dzieciaki i pewnie niejednego dorosłego: Co u licha stało się z bajkowymi postaciami zaraz po tym całym „żyli długo i szczęśliwie”? I oczywiście autor robi to w sposób beztroski, bawiąc się przy tym popkulturowymi motywami. Na Chłopców składają się krótkie, lekkie i pełne rubasznego humoru historie brzmiące, jakby opowiadał je nieco podchmielony, ale nadal całkiem fajny wujek – który w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa nie ma zamiaru zachowywać się stosownie do wieku.
Ćwiek w kolejnych opowiadaniach przedstawia codzienność niecodziennego gangu, przypomina ich pierwsze trudne dni w nowym świecie, a nawet wraca do czasów sprzed wielkiej ucieczki i uchyla rąbka tajemnicy dotyczącego wydarzeń z Nibylandii. Całość wypełnia wulgaryzmami, niezobowiązującym seksem oraz innymi nieprzyzwoitymi zachowaniami. W historie wplata nawiązania do kina grozy, odwiedza piekielnie mroczny wymiar, dorzuca do tego księdza śpiewającego o Batmanie, a jak trzeba, to i w bardziej emocjonalne struny uderza z łatwością. Dostajemy bowiem mroczną intrygę i zmagania Dzwoneczka w roli samotnej matki. Cechą rozpoznawczą pozostaje jednak niesłabnący humor i zabawa motywami. Milczek musi zmierzyć się z uczestnikami autobusowej pielgrzymki zamienionymi w agresywne zombie, a Kruszyna poznaje rezolutnego Kubusia, który masą mięśniową może mu nie dorównuje, ale inteligencją bije go na głowę.
Ćwiek sam ma w sobie Zagubionego Chłopca, który pisze dla innych Zagubionych Chłopców i Dziewczynek. To właśnie posiadacze nieokrzesanego wewnętrznego dzieciaka będą bawić się najlepiej podczas lektury Chłopców. Bo niby to dla dzieci, w końcu to kontynuacja niewinnej bajki, z drugiej niejeden dorosły byłby wstrząśnięty i nieźle zmieszany jej zawartością. To książka dokładnie dla takich jak my (i dobrze wiesz, że teraz patrzę dokładnie na Ciebie!) – szczęściarzy wlokących się gdzieś w połowie drogi między dzieciństwem a dorosłym życiem. Ćwiek pisze to dla nas… tak więc Bangarang!
RuBryka Popkulturalna ocenia 8/10
Recenzja ta została początkowo opublikowana na portalu Nerdheim.pl