RECENZJA
„Błękitne Noce” Joan Didion tłumaczenie: Jowita Maksymowicz-Hamann.
Książkę dostałam od Wydawnictwa RELACJA.
Na początku chciałabym zaznaczyć, że dzięki tłumaczeniu Pani Jowity, czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie. Często od tłumacza zależy bardzo dużo, jak odbieramy daną książkę, co niedawno uświadomiła mi Diana z @bardziejlubieksiazki.
Książka jest swoistym pamiętnikiem, przekazem swojej historii przez Joan, która doznała wielu boleści przez całe swoje życie. Opisuje tutaj, jak straciła córkę, męża, nadzieję… Analizuje swoje wybory i to, czy jest winna temu co się stało. Zadaje kilka ważnych pytań, czy była dobrą matką, czy przegapiła coś w swoim życiu? Czy istniały sprawy, w których mogła zrobić coś inaczej?
Myślę, że tak. Zawsze możemy zrobić „coś inaczej”. Ale czy to, co dokonamy, zmienią nasz los? Czy stanie się coś z goła innego? A może wszystko prowadzi w jedno miejsce, cokolwiek zrobimy?
W moim odczuciu, autorka potrzebowała napisać tę książkę, by zamknąć żałobę. By przenieść na strony książki to, co czuła, o czym myślała. Uporządkować swoje sprawy.
Ta książka nie jest dla każdego ale mi dała chwilę na to, by zastanowić się nie tylko nad moim życiem, ale również nad życiem np. Mojej Mamy.
Miałam momenty, że wzruszałam się na tyle, by przestawać czytać. By otrzeć zły. Czuję, jak pieką mnie pod powiekami nawet teraz, gdy to piszę.
Z początku lekko irytowało mnie powtarzanie tych samych zdań, ale pote...