RECENZJA „Be my Ever” Julia Biel.
Co widzimy w pierwszej kolejności? Przykuwającą wzrok okładkę. Morski kolor, a na nim dwoje studentów, pięknych i młodych. Od razu mamy ochotę po nią sięgnąć. Ale co to? Książka przygodowa? Romans? Kryminał…? Czym tym razem zaskoczy nas autorka To nie jest, do diabła, love story?
Tym razem dostajemy, jak sam wydawca napisał na tyle okładki „uroczą, romantyczną i pełną sekretów opowieść”…
Czytając dowiadujemy się, że nic nie jest do końca takie, jak wydaje nam się na początku. Otrzymujemy dawkę humoru, wzruszeń, młodzieżowej energii ale i dojrzałych przemyśleń.
Po książki Julii warto sięgnąć, nawet jeśli od studiów minęło dobrych kilka lat ;)
Książka ma 350 stron, ale wiem, że spokojnie mogłaby być napisana i na 700 i wciąż byłabym ciekawa historii głównej bohaterki. Cieszę się, że jest to pierwszy tom nowej serii, bo to znaczy, że będzie kontynuacja a ostatnie strony jak najbardziej na to wskazują.
Momentami wydawało się, że wszystko dzieje się za szybko, ale Julia zręcznie odbijała piłeczkę i wracaliśmy na odpowiedni tor.
Miałabym zastrzeżenie do jednej rzeczy, jednej malutkiej o której nie napiszę, żeby nie spoilerować, ale ugryzę za to 0,25 punktu ;)
Do tego dodałabym dodatkowy punkt za wprowadzenie pewnej postaci, pod sam koniec, która dla mnie ubarwiła historię.
Oraz dodatkowo punkt za to, co się wydarzyło i pokazało, ...