Memory almost full to najnowsza książka Julii Biel, która jest pełna anagramów, tajemnic i... zbiegów okoliczności. A to co przyciąga to senna rzeczywistość.
Wiem, że wielu z Was nie cieszył zagraniczny tytuł ale po lekturze spojrzycie na niego zupełnie inaczej i w sumie otworzy się Wam zupełnie nowy wymiar w świecie rzeczywistym. Więcej nie napiszę, żeby nie psuć Wam niespodzianki.
Anagramy w powieści w pewnym stopniu dotykają nie tylko rzeczy widocznych, a im dalej zagłębiamy się w historię tym bardziej czujemy, że w rzeczywistości anagramy są bliżej nas niż myślimy.
"Jesteś najbardziej wyjątkową istotą we wszystkich galaktykach".
Cała fabuła jest naprawdę mocno pogmatwana o w pewnym momencie dochodzimy do tego, że nic nie ma sensu, panuje chaos i nie wiemy czy dalej brnąć z czytaniem czy się poddać. Choć wiele się rozwiązuje, niewiadomych jakby się mnoży. Bohaterowie to kolejna wisienka na torcie. Każdy z nich jest bardzo dobrze wykreowany, więc łatwo nam podczas czytania czytać z nich jak z otwartej księgi.
"Rzeczy pozostają nieprawdziwe tak długo, jak długo są nienazwane".
Końcówka jest ciężka, tylko tak mogę to określić. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i z jednej strony ciekawi mnie czy moje teorie się pokryją a z drugiej boję się sięgać po kontynuację bo może... to zakończenie tylko mi się przyśniło?
...