Jak to jest możliwe, że trafiłam na Agnieszkę Siepielską dopiero przy trzeciej części Sinners&Reapers? To wielkie przeoczenie, bo po przeczytaniu „Anioła Coltona” wnoszę, że ta seria musi być świetna.
Sinners&Reapers to uwspółcześniona wersja drużyny Robin Hooda, niekoniecznie legalny sposób działania, ale w dobrej wierze, by lokalnej społeczności zapewnić bezpieczeństwo. Panowie działają w imię zasady, że cel uświęca środki.
Wcześniejsze części opowiedziały historię innych członków klan S&R, a ta część skupia się na Coltonie, lekarzu, chirurgu, który zostaje zwolniony ze szpitala, i odchodzi z przytupem naciskając na odcisk swojemu dotychczasowemu szefowi, który od tego momentu staje się jego śmiertelnym wrogiem.
Na drodze Coltona po raz kolejny pojawia się Lexi, młoda dziewczyna, o anielskiej urodzie, która doświadczyła w swoim życiu wiele przemocy, przez co jest niezwykle nieśmiała i bojaźliwa, zupełne przeciwieństwo kobiet Sinnersów. Mimo to Colton to właśnie z Lexi chciałby się związać na stałe, ale doskonale wie, że może jej przysporzyć tylko cierpienia. Po ogromnej tragedii która dotyka S&R, Colton postanawia odpuścić sobie związek z Lexi.
Ileż tu było emocji, łez, smutku, żalu, a na końcu jednak trochę radości, nadziei i sporą dawkę miłości. Agnieszka Siepielska napisała książkę naprawdę, która od początku do końca jest nieprzewidywalna i trzyma w napięciu. Świetnie spędziłam z nią cz...