Stęskniłam się za gruboskórną Agatą o gołębim sercu tak samo mocno jak ona za swoim Cotswolds i za przyjaciółmi których zdążyła sobie już tam zaskarbić. Ten tom przygód detektywki* ? amatorki zaczyna się w ostatnim dniu pracy Agaty w Londynie, gdzie zgodnie z umową miała przepracować jeden rok. Ona jest bardzo zadowolona z tego że już wraca, jej szef, niespecjalnie, bardzo by chciał by Agata została na stałe w jego firmie. Doskonale wie że gdzie diabeł nie może...tam Agatę pośle, a ona wypromuje wszystko , cokolwiek by to nie było.
Ale zostawmy już Londyn i wróćmy z panią Raisin do jej miłego domku i jej kotów. Oczywiście kiedy tylko ta pani pojawia się w Cotswolds, zaraz musi się zdarzyć jakieś przestępstwo, tak było i tym razem. Zabita zostaje wredna piechurka która nie może przeboleć że inni mają coś czego ona nie ma. Swoją drogą, nie wiedziałam że w Wielkiej Brytanii jest takie dziwne prawo własności które pozwala szlakom turystycznym biec po cudzej ziemi. Osobnym wątkiem jest też wciąż nieśmiertelny wątek romansowy (przynajmniej w marzeniach Agaty) jej i przystojnego sąsiada Jamesa Laceya. Bardzo lubię śledzić ten wątek, chociaż generalnie słodko cukierkowych romansideł nie znoszę. W moim odczuciu ten tom jest ciut słabszy od poprzednich, ale to tylko moje bardzo subiektywne odczucie.
*Detektywka - dosłownie takie jest tłumaczenie w książce.