Gdy na okładce książki przeczytałam zapowiedź: „Dlaczego obraz Matejki przepowiadający losy świata do dziś pozostaje w ukryciu"- już wiedziałam, że nie będzie dobrze. Polski „Kod Leonarda da Vinci” oraz Indiana Jones to nie moja bajka, więc do powieści Macieja Siembiedy podchodziłam jak do jeża. A tu zaskoczenie, podobało mi się i to jak bardzo! Wciągająca historyczna podróż, napisana z rozmachem i błyskiem w oku. , rozpoczynająca się w X wieku, ciągnie się przez 14 stuleci i kończy się, matematycznie rzecz ujmując w roku : 998r. + (3 x 444) , w przyszłości, której nie zobaczymy, a którą autor kreśli puszczając oko do Polaków z poczuciem humoru.
To jest książka o przepowiedni sprzed wieków i tajemnicy wielokrotnie kradzionego i odnajdywanego obrazu „Chrzest Władysława Warneńczyka” pędzla Jana Matejki. Jest spisek, są intrygi, proroctwo dla chrześcijan i muzułmanów, historyczna tajemnica, zagadka do rozwiązania, tajemne bractwo, morderstwo, współczesny romans, trochę SF, detektyw i śledztwo. Poszczególne wątki i zdarzenia rozgrywają się w pogmatwanej czasoprzestrzeni, bezustannie się mieszają, ale tak sprytnie, że czytelnik się nie gubi.
Pasowało mi wszystko, pomysł, intryga, tempo, język, postaci, ale najbardziej dotrzymanie obietnicy zawartej w drugiej części zapowiedzi na okładce :
„Sensacyjna opowieść oparta na prawdziwej historii”. A więc połączenie fikcji z faktami, dużymi i małymi. Maciej Siembieda , zadając sobie z pewnością wiele trudu, zaba...