Cytaty Marta Guzowska

Dodaj cytat
Strach to najgorsza ze wszystkich motywacji.
Depresja nie musi mieć żadnego konkretnego wyzwalacza.
...ludzie są tylko ludźmi. Nie powiedziałbym, że rzeczą ludzką jest błądzić. Moim zdaniem, rzeczą ludzką jest przegapiać.
Hannibal przegapił fakt, że słonie nie lubią śniegu.
Kapitan Titanica przegapił fakt, że góry lodowe są większe u dołu niż na górze.
Hitler przegapił fakt, żer pod Stalingradem w zimie jest zimno.
Bill Clinton przegapił fakt, że Monika Lewinsky potrafi też mówić.
Jestem ojcem. Nie mógłbym nikogo zabić.
- Bardzo ciekawe kryterium niewinności. (...)
Musisz to koniecznie opublikować w jakimś żurnalu dla organów ścigania. Ułatwi im to pracę, jak się dowiedzą, że morderstwa popełniają tylko bezdzietni.
Rodzicielstwo, podobnie zresztą jak wszystkie inne dziedziny życia, jest obszarem, w którym perfekcja nie jest możliwa.
W samookaleczaniu się nie chodzi o to, żeby się zabić. Chodzi o to, żeby chociaż na chwilę przestało być tak źle.
Jak boli ciało, to nie boli dusza.
- Ludzie idą na mszę, potem na obiad, a potem jadą do centrum handlowego, albo w odwrotnej kolejności. I mają głęboko w dupie, czy powstanie krematorium, spalarnia śmieci, czy żłobek. (...)
- Zwracałaś mi uwagę, żebym nie przeklinał- przypomniałem.
- Co? Dupa to nie jest brzydkie słowo, tylko termin techniczny.
- Mamo, masz komórkę?
Wsadziła rękę do kieszeni.
- Noszę, bo wiesz, jakbym straciła przytomność na ulicy... Ty też powinieneś sobie kupić.
- Cholerne mrówki. Zobacz, włażą do tego grobu i włażą.
Przykucnąłem i popatrzyłem na kolumnę owadów. Każdy coś niósł.
- Wiesz, że mrówki potrafią zjeść żywcem dzięcioła?[...]
- Pamiętaj, jak umrę, masz mnie Mario kazać spalić.
- Postaram się nie zapomnieć.
- Cholerne robactwo!
- Przecież ty jesteś entomologiem- zdziwiłem się.
- Ale na emeryturze.
- Proszę pani, na cmentarzu się nie pali! (...)
- Przecież ja pani nie namawiam.- Matka westchnęła i przełożyła papierosa do drugiej dłoni.
Sebastian zerknął na zegar na okapie kuchenki. Tarcza była z marmuru, okap ze stali nierdzewnej, a kuchenkę wyprodukowała firma, która brała za swoje produkty tyle, co za wyścigowe samochody. Dom Sebastiana nie przypominał siedziby bezrobotnego.
Menel w piżamie łyknął piwa i zaciągnął się papierosem. Od zapachu tytoniu zakręciło mi się w głowie. (...)
- Kolego, kopsnij szluga.
Menel odjął od ust butelkę.
- Przepraszam pana, nie dosłyszałem.
- Eee...Czy może pan poczęstować mnie papierosem?
- Sugerujesz, że ja i mój kochanek pocięliśmy ciało Maurycego Strygi. I co? Ugotowaliśmy? Bo, kurwa, wprowadzili kartki na mięso?
Lubię dowcipne kobiety. Ale nie zawsze.
- Bo to najprostsza metoda oddzielenia tkanek miękkich od kości.
- Wasza narzeczona już płaciła za pana terapię. Za dziesięć spotkań. Z góry.
- A ile?- zainteresowałem się.- Chętnie przebiję stawkę. Ile chce pan za to, żebym nie musiał tu przychodzić?
- Nie wiem, czy u was tyle pieniędzy, profiesor Ybl.
- Wezmę kredyt- burknąłem.
Profesorowie uniwersyteccy, a nawet studenci z długoletnim stażem i konferencyjnym obyciem, mają różne sposoby radzenia sobie z nudnymi wykładami. Skuteczność tych metod jest wprost proporcjonalna do wysokości stopnia naukowego. Najlepsi, jak Robert, potrafią spać z całkowicie otwartymi oczami i bez budzenia się potakiwać głową, kiedy mówca zawiesza głos. Robert, mistrz nad mistrzami, potrafi nawet ocknąć się dokładnie w momencie, kiedy pada skierowane do niego pytanie. Ci z niższej półki czytają wsunięte między materiały konferencyjne broszurowe wydania romansów i kryminałów i regularnie spoglądają na mówcę, żeby dać mu do zrozumienia, że są z nim duchem. Zresztą w epoce przenośnych urządzeń elektronicznych (...) można udawać, że robi się notatki na laptopie i spokojnie czytać "Ileśtam twarzy Greya", należy tylko uważać, żeby nie dostać wypieków.
Ale to profesjonaliści.
- Mario?- Pola potrząsnęła moim ramieniem. Moja kość skroniowa stuknęła o blat stolika. (...)
- Mario! Dobrze się czujesz?
Ta Pola naprawdę nie potrafi obserwować ludzi. Dlaczego ciągle musi zadawać głupie pytania.
A wystarczyłoby tylko popatrzeć.
- Może tylko jest tak napisane- pocieszyłem ją.- Przecież jesteśmy w Polsce. Że coś jest napisane, nie znaczy, że to się faktycznie stanie.
- Mario, nie możesz odwracać się na pięcie i iść gdzie chcesz, kiedy chcesz i z kim chcesz.
"A dlaczego nie?"- chciałem spytać.
O ile mi wiadomo, broda rośnie pełnoletnim, a ja miałem trzydniowy zarost.
Podeszła do okna, uchyliła lufcik i wystawiła głowę na zewnątrz. - Cholera, już prawie koniec targu. Nie wiem, czy jeszcze dostanę jakieś mięso na obiad.
- Łączę się z tobą w bólu.- Zaburczało mi w brzuchu, ale nie mogła tego usłyszeć...
-A jak ty się nazywasz?- Sterany popatrzył na mnie uważnie. (...)
- Mario Ybl.
- Widzisz Jarek? Mówiłem ci. Jakiś, kurwa, obcokrajowiec. Ta pierdolona unia wszędzie się wepcha. (...)
- Nie będziesz nam tu, chuju, naszych polskich grobów rozkopywał.
- Spierdalaj!- Uznałem, że to słowo w najbardziej skondensowanej formie oddaje moje uczucia i intencje.
- Słyszałeś, Jarek? Jakie te obcokrajowce są niegrzeczne.
Facet miał mniej lat niż ja, ale był bardziej sponiewierany przez życie. Jego towarzysz, który stał, bo nie zmieścił się na ławce, wyglądał jak brakujące ogniwo między pierwszymi homininani a małpami.
Czytałem gdzieś, że w obiciach krzeseł z kin i urzędów gnieździ się najwięcej wszy, ale ta wiedza nie przeszkodziła mi rozeprzeć się tak wygodnie, jak tylko się dało w kinowym fotelu z lat siedemdziesiątych.
Baba obejrzała się na Adama i Dartha Vadera i splunęła. To musiał być ulubiony sposób miejscowych na okazywanie dezaprobaty.
- Gdzie pan był wczoraj wieczorem i w nocy?
- Czy ja wyglądam na hienę cmentarną?
- To rutynowe przesłuchanie. Pytamy wszystkich.
- Wczoraj wieczorem chlałem na umór. W nocy byłem pijany. A obecnie próbuję przetrwać kaca. Nie widać?
- Darek Krerowicz.- przedstawił się.- Wie pan, w dzieciństwie marzyłem, żeby zostać archeologiem.
- Ja też- powiedziałem. - Niestety, nie wyszło i zostałem antropologiem. Wiem, że oba słowa zaczynają się na "a", ale jeśli ma pan internet w komórce, różnice można łatwo wyszukać w Wikipedii.
- O proszę, jest i nasz burmistrz! (...)
- Jan August.
- Podobno interesanci ciągle się mylą, które to imię, a które nazwisko- zaśmiał się Sebastian. Zabrzmiało to, jakby żaba rechotała w rurze kanalizacyjnej.
- Kochani. To jest Mario, jeden z moich najstarszych kumpli, znamy się jeszcze z podstawówki. Obecnie światowej sławy antropolog, który powrócił w rodzinne strony (...).
[...]
- Mario.- Sebastian nachylił się i poklepał mnie po łopatce.- Wybacz, stary, pamięć już nie ta. Jak ty właściwie miałeś na nazwisko?
- Tak samo jak teraz.
- Masz nadwrażliwość na światło, zmiany skórne (...)- niektóre o charakterze trwałym. Włosy na czole (...). Oraz brązowe zęby, które świecą w czarnym świetle na skutek odkładania się porfiryn typu jeden. I ty się przejmujesz, że kretyńsko wyglądasz w rękawiczkach. Zaiste natura ludzka jest niezbadana.
- My już rozpoczęli leczenie farmakologiczne, no- zerknął w plik kartek (...)- trochę będzie, zanim leki ustabilizują się w organizmie. Znaczitsia będą działać. A jak wy się czujecie?
- Chujowo.
Nie zareagował. Z drugiej strony, mógł nie znać tego słowa, a ja nie wiedziałem, jak to jest po rosyjsku.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl