Cytaty Jacek Galiński

Dodaj cytat
Zazwyczaj wkurzanie mnie jest głównym zajęciem mojej siostry.
Zawsze, kiedy byłem nieprzygotowany do lekcji, Pani o tym wiedziała. Tylko od jej nastroju zależało, czy wzięła mnie do tablicy, czy nie.
Do cudzej własności nigdy nie miałam żadnych ciągot. Cudza własność wręcz mnie odpychała. Ale miałam także niepokojące przeświadczenie, że jeżeli ja nie podniosę tego małego, smutnego, kolorowego zwitka, który dostrzegłam na podłodze, zrobi to ktoś inny. A tego bym nie zniosła!
- Dlaczego tak się zachowuje?
- Chora psychicznie. Albo z Polski.
Życie jest jak biegunka: nigdy nie masz gwarancji, że na pewno się skończyło.
Życie jest jak salceson. Liczysz, że trafi ci się coś dobrego, tymczasem piętrzą się przed tobą kolejne przeszkody. I tak do samego końca.
... czym tak naprawdę jest życie. Nieustanną pogonią za czymś, czego nie możesz mieć. A gdy ci się wydaje, że już to masz, ono wyślizguje ci się z rąk i wpada z powrotem do sklepowej zamrażarki. Sięgasz szybko, żeby nie dać się wyprzedzić. Chwytasz w obawie, że data przydatności już dawno minęła, ale nie przeczytasz małych literek, bo życie jest jak promocja na kurczaka w markecie. Niby atrakcyjne, ale potrafi zakończyć się w najmniej oczekiwanym momencie.
Życie jest jak promocja na kurczaka w markecie. Niby je atrakcyjne, ale potrafi zakończyć się w najmniej oczekiwanych momencie.
Dotarło do mnie, że umieranie jako osoba bogata niczym się nie różni od umierania jako osoba żyjąca skromnie.
Przed świętami, długimi weekendami, wakacjami trzeba być ostoją wyrozumiałości, miłości i spokoju większą niż dalajlama. Inaczej sosnowe pudełko i do piachu.
Podstawa uwodzenia to atrakcyjna konwersacja. Zagadnąć należy inteligentnie, dowcipnie, poruszając przy tym jakiś ważny temat.
W Bolku kochają się wszystkie kobiety. Z braku wyboru lub z głupoty. Wszystkie bez wyjątku.
Łysy kurdupel poruszający się jak kaczka, z niewiadomych przyczyn cieszący się nadzwyczajnym powodzeniem u tutejszych kobiet. Zwłaszcza tych upadłych.
Był łotrem, draniem i prostakiem, podłym, okropnym i nikczemnym.
Zrobiłabym wszystko, żeby zatańczył ze mną na zbliżającym się wieczorku, choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobiłabym w życiu.
Oparłam się plecami o ścianę, spojrzałam w niebo i wzięłam kilka oddechów.
Wcale mnie to nie uspokoiło, bo dlaczego miałoby uspokoić? Jeżeliby oddychanie miało uspokajać, to koncerny farmaceutyczne sprzedawałyby powietrze.
W upalny dzień, a takich przecież nie brakowało, na otwartej przestrzeni bez żadnej ławeczki ani zacienienia było tak gorąco, że nawet emeryt zdejmował sweter.
Ogródek warzywny był najgorszym miejscem, do którego można było trafić. Areszt śledczy to przy nim sanatorium.
Choć w naszym domu najbardziej szanowani mieszkańcy poruszali się powoli i dostojnie, stosując specjalny chód zwany szuraniem, to ja szłam szybko, wysoko podnosząc kolana, jak prosty człowiek z ulicy, bo tym razem mi się śpieszyło.
Jeżeli ktoś nie pisał listów, miał niemal zapewnione przymusowe skierowanie do pracy w ogródku warzywnym.
Od dawna byłem przekonany, że zakochiwanie się jest dla młodych. Że trzeba być naiwnym, by nie zważając na nic, poddać się takiemu szaleństwu i zauroczyć drugą osobę.
Pielęgniarz zjawiał się najczęściej w okolicach ósmej, recepcjonistka koło południa po odespaniu całonocnej balangi. Jeszcze później lekarka, która piła tyle, że o którejkolwiek by przyjechała, i tak nie dałaby rady tego odespać. Chyba że piła w pracy, wtedy nie była w stanie wrócić do domu i spała w swoim gabinecie.
Nie do wiary, że jeszcze niedawno była kwitnącą, pełną życia, irytującą wszystkich staruszką, a teraz leżała tak spokojnie i nawet mi nie odpysknęła. Śmierć bardzo ją zmieniła. Miała szczęście, że nie żyła, bo naprawdę mogłabym jej coś zrobić.
Potrzasnęłam nią jeszcze raz, drugi... trzeci i czwarty... i piąty, szósty, ale ona wciąż się nie ruszała. Mimo moich wysiłków nie raczyła zareagować. Miała to gdzieś. Nic już ją nie obchodziło.
Zdenerwowałam się do tego stopnia, że aż mi znowu zaczęła drgać prawa powieka.
Całą noc nie zmrużyłam oka, a gdy już udało mi się zasnąć, ona znowu szła do łazienki. Czwarty raz. Po takiej nocy zazwyczaj czułam się jak po powrocie z pielgrzymki do Santiago de Compostela.
Czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej przerywało ciszę każdego poranka. Codziennie punktualnie o piątej dźwięk głośnego ciurkania niósł się po pokojach i korytarzach. Latem, gdy personel zostawiał na noc otwarte okna w korytarzu, czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej słychać było w okolicy, co doprowadzało do szału połowę mieszkańców miasteczka.
Błąd polegał na tym, że pominął ważny element profesjonalnych przygotowań do porwania dziewczyny, jakim było grzebanie w jej śmieciach. Właśnie to było najdoskonalszym sposobem poznania drugiej osoby, włączając w to jej nawyki, dietę, a nawet samopoczucie czy stan zdrowia. Każdy, komu zależy na partnerce, powinien poznać zawartość jej śmietnika.
Lekarze zresztą to niezłe ziółka. Też lubią przetrzymywać ludzi wbrew ich woli w ciasnych, zimnych i zawilgoconych pomieszczeniach o chlebie i wodzie. Do tego dochodzą prochy, zadawanie bólu, rozcinanie ciała, a wszystko to legalnie. Ofiar przy tym jest tyle, że wszyscy porywacze świata tyle nie zabiją przez całe życie!
Ludziom się wydaje, że porwanie i przetrzymywanie to łatwizna. Pojęcia nie mają, że to pełnoetatowa praca, tak angażująca i wyczerpująca fizycznie i psychicznie, że człowiek nie ma ani czasu, ani ochoty na cokolwiek, tylko paść na łóżko i spać.
Ludziom się wydaje, że porwanie i przetrzymywanie to łatwizna. Pojęcia nie mają, że to pełnoetatowa praca, tak angażująca i wyczerpująca fizycznie i psychicznie, że człowiek nie ma ani czasu, ani ochoty na cokolwiek, tylko paść na łóżko i spać.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl