Nie jestem miłośniczką kryminałów, moje lektury w tym temacie ograniczają się do klasyki gatunku, z Agatą Christie na czele. Nawet ostatnio modna szwedzka fala jakoś po mnie spłynęła bez większych uniesień. Dlatego z prawdziwą przyjemnością odnotowałam fakt, że „Plan Sary” Pawła Jaszczuka, wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Wpłynęło na to niewątpliwie umiejscowienie akcji w przedwojennym Lwowie, ocienionym złowrogą chmurą, zwiastującą nadciągające nieszczęścia. Cenię ksiązki, których akcja rozgrywa się w miejscach mi znanych i bliskich. W tym przypadku dodatkowo autor przywołał i ożywił świat, którego już nie ma. Z wielką precyzją i dbałością o detale oddaje klimat Lwowa, miasta z charakterem. Prowadzi czytelnika jego ulicami w dzielnicach bogaczy i biedoty, zaprasza do podrzędnych knajpek i eleganckich kawiarni, oprowadza po salach i korytarzach Uniwersytetu Jana Kazimierza. Słychać lwowską gwarę na ulicach, a opisy dzielnicy żydowskiej pozwalają wręcz ujrzeć ją oczyma wyobraźni. Ostrości temu obrazowi dodaje wiedza o tym, co stało się później, gdy wojna zmieniła losy miasta i jego mieszkańców. Ale na razie, nic się jeszcze nie wydarzyło, widmo wojny, chociaż obecne, nie jest jeszcze obsesyjne. Na razie jest maj 1938 roku, mieszkańcy przygotowują się do obchodów rocznicy śmierci Józefa Piłsudskiego, a Lwów jest świadkiem działań seryjnego mordercy.
Policja wszczyna oczywiście dochodzenie, a swoje własne prowadzi również Jakub Stern, dziennikarz śledczy z krótkim zawodowym epizodem wykładowcy uniwersyteckiego. Jest to bohater, a raczej antybohater, który nie pozostawia czytelnika obojętnym.Niejednoznaczny, chwilami denerwujący, uczepiony swojej „idei fixe”. Kiedy realizuje własne zamierzenia, nie zważa nawet na uczucia najbliższych mu osób, zwłaszcza żony. Anna, z właściwą kobietom intuicją, wyczuwa, że ta sprawa kryminalna wciąga jej męża bardziej niż wszystkie inne. I tak jest w rzeczywistości. Po pierwsze dlatego, że giną studenci Sterna, którzy kiedyś, podczas zajęć, byli głównymi postaciami w tworzonym planie morderstw. Po drugie ginie tytułowa Sara, autorka planu, studentka bliska Sternowi. Jakub staje się więc częścią tej zbrodni, a zarazem tym, który zrobi wszystko, aby odnaleźć mordercę.
W jego dziennikarskim śledztwie, towarzyszy mu kolejna kobieta, Wilga, koleżanka redakcyjna. Czy razem uda im się odkryć, kto realizuje z taką pieczołowitością plan Sary? Sprawdźcie sami, bo warto.
Podczas czytania udzieliła mi się nerwowa atmosfera książki, napięcie jest budowane w szczególny sposób. Kiedy już wciągamy się w historię, nagle pojawiają się przemyślenia Sterna, kierujące naszą uwagę na inne wydarzenia z jego życia. Niektóre są powiązane ze śledztwem, inne dotyczą sfery prywatnej Jakuba, jego relacji z żoną, dziećmi, rodzicami, bratem lub z przyjacielem. Pozwalają nam poznać bohatera bliżej, ukazują nam człowieka, który tropiąc zbrodnie, sam nie jest postacią przejrzystą. Życie Sterna jest pełne tajemnic, mrocznych zaułków i namiętności niekoniecznie w ramach małżeństwa. W książce nie odnajdziemy znanego schematu dobry – zły.
Kilka razy wspomniane wyżej reminiscencje całkowicie wybijały mnie z rytmu i odkładałam książkę na półkę, ale ciekawość była silniejsza. Teraz wiem, że wybijanie czytelnika z rytmu jest niewątpliwym atutem. Mimo irytacji, powracałam znów do lektury, pozwalałam się znowu wciągnąć w wir wydarzeń i kolejny raz zatrzymać w najciekawszym momencie przez rozmyślania Sterna.
Szczególnie doceniłam fakt, że w „Planie Sary” każdy szczegół, nawet ten z dalszego planu, jest dopracowany z wyjątkową starannością, dzięki temu czasami miałam wrażenie, ze to jest wciąż świat na wyciągnięcie ręki.
Czekam niecierpliwie na kolejne książki Pawła Jaszczuka, bo bardzo mi odpowiada powieść kryminalna w jego wykonaniu. A czekając, sięgnę po „Foresta Umbra”, kryminał uhonorowany Nagrodą Wielkiego Kalibru w 2005 roku.