Moja przygoda ze wspaniałą sagą Sigrid Undset „Krystyna córka Lavransa” rozpoczęła się, gdy miałam 15 lat. Książkę podsunęła mi moja mama, a ja zakochałam się w tej powieści od jej pierwszych stron. To literatura wielkiego formatu, nieśmiertelna, zachwycająca. I nie dlatego, że tak okrzyknęli krytycy i czytelnicy, ale dlatego, że gdy czytałam tę książkę w wieku 15 lat, właśnie tak ją odebrałam – jako coś naprawdę niezwykłego i wyjątkowego.
Dopiero później dotarła do mnie informacja o autorce, Sigrid Undset, która została laureatką Nagrody Nobla w 1928 roku za „niezapomniany opis skandynawskiego średniowiecza”. Norweska pisarka stworzyła w latach 1920–22 trzy tomy sagi o „Krystynie”, zatytułowane „Wianek”, „Żona” i „Krzyż”. Dzieło Undset to przede wszystkim powieść o miłości silniejszej niż wszystko, od pierwszego spojrzenia po ostatni oddech. Miłości trudnej, okrutnej, która rodzi się wbrew obyczajom, w grzechu, która rani, dzieli i w końcu staje się krzyżem niesionym przez życie. Do końca.
Akcja powieści rozgrywa się w XIV wieku w Norwegii. Poznajemy Krystynę gdy jest dzieckiem i towarzyszymy jej, gdy dorasta i staje się kobietą. Obserwujemy, jak dokonuje wyboru, który zmieni jej świat. Spotkanie z Erlendem staje się punktem przełomowym. Namiętność, która rodzi się między dwojgiem młodych ludzi, złączy ich na zawsze. Dziewczyna zrywa zaręczyny z akceptowanym przez ojca Szymonem i z uporem dąży do ślubu z ukochanym mężczyzną. Jest kobietą silną i to ona staje się siłą sprawczą w związku z Erlendem, który, mimo całej miłości do niej, jest po prostu sobą ze swoimi zaletami i wadami. Krystyna, wychowana w bardzo religijnej rodzinie, nie potrafi jednak pozbyć się poczucia winy. Ciężar popełnionego grzechu będzie kładł się cieniem na jej całym życiu. Wszystkie nieszczęścia odczytuje jako karę za to, co zrobiła. Erlend z kolei nie potrafi dorosnąć do wyobrażeń żony o nim. Z wielkiej namiętności rodzi się życie pełne bólu, przeciwności losu i rozczarowań. Ale i miłości, która trwa mimo wszystko. Historia Krystyny jest uniwersalna i nadal aktualna, bo to po prostu historia kobiety i jej życiowych wyborów.
Wspaniały jest również wątek miłości ojca do córki. Przechodzi ona przez różne etapy – od sielskiego dzieciństwa po dojrzałe zrozumienie. Ale pomiędzy nimi jest pęknięcie – córka wbrew woli ojca wybiera sobie męża, przeciwstawia się obowiązującym obyczajom i tradycji. Jest to jedyne, ale i największe rozczarowanie Lavransa. Jego dziecko wyrywa mu się i podejmuje własne decyzje.
Książka Undset to już klasyka, trudno jest napisać o niej coś odkrywczego, dlatego skoncentruję się na moich własnych odczuciach. Jestem wielbicielką tej powieści. Podoba mi się w niej wszystko – postaci, atmosfera, sposób, w jaki jest napisana. To wolno snuta opowieść, rozgrywająca się na tle norweskich krajobrazów. Czytelnik jest świadkiem narodzin miłości Krystyny i Erlenda, towarzyszy im przez całe ich wspólne życie, patrzy, jak odchodzą. Nie potrafiłam się rozstać z Krystyną, dlatego wciąż wracam do tej książki, aby na nowo ją odkrywać. I wciąż odnajduję coś, na co nie zwróciłam uwagi, gdy czytałam ją mając 15, 20, 25 lat. W każdym wieku rozumiałam ją inaczej, i to jest piękne. Gdy miałam 15 lat –najważniejsza była dla mnie historia miłości, a Krystyna – jako matka i żona – drażniła mnie swoim rozczarowaniem i wiecznym poczuciem winy. Obwiniałam ją za degradację jej relacji z mężem. Potem, gdy sama zostałam żoną i matką, moje spojrzenie zupełnie się zmieniło, zrozumiałam jej strach, odpowiedzialność za rodzinę.
Dla mnie saga Sigrid Undset to dzieło genialne i perfekcyjne. Mogłabym zapomnieć o wielu przeczytanych książkach, o niektórych nawet bardzo chętnie bym zapomniała, ale nigdy nie zapomnę „Krystyny córki Lavransa”. Mam kilka jej wydań, jedno przedwojenne z 1929 roku, wydawnictwa „Rój” Melchiora Wańkowicza, Jest to bez wątpienia książka, która zapada w pamięć i w serce. Jak dobrze jest mieć ją na półce, zwłaszcza dzisiaj, w morzu zalewającej nas zewsząd tandety.