Jeśli kochacie angielski humor, klasykę literatury i jakże fascynujący klimat pierwszej połowy XX stulecia..., to pokochacie również nowe wydanie kultowej książki E.M. Delafield pt. „Dziennik prowincjonalnej damy”, które to ukazało się właśnie teraz nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka. Zapraszam do poznania recenzji tej pozycji.
Anglia, lata 30-te, małe miasteczko. To właśnie w tym miejscu i w tym czasie poznajemy główną bohaterkę tej pamiętnikarskiej relacji - żonę, matkę, sąsiadkę i niespełnioną pisarkę. A jej losy wypełnia proza życia - ot, być może nieco bardziej kolorowa, niż większości z nas, by wspomnieć chociażby o nazbyt natrętnej i ciekawskiej koleżance, wiecznych utarczkach z kucharką, niespodziewanej wizycie gości, niekończących się kłopotach z dziećmi oraz pewnym finansowym nieporozumieniu z bankiem...
Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi na myśl podczas lektury tej książki jest to, że zachwyca i oczarowuje nas ona swoim niepowtarzalnym klimatem. Klimatem angielskiej literatury, początku XX stulecia i tego jakże specyficznego dla Brytyjczyków, poczucia humoru. Oczywiście fabuła jest ważną, styl toczenia relacji również oraz nie można zapominać o bardzo charyzmatycznej osobie głównej bohaterki i zarazem naszej narratorki..., aczkolwiek - mówiąc kolokwialnie, największą „robotę” robi tu klimat tej książki.
Na opowieść tę składa blisko dwuletnia relacja głównej bohaterki, która zawiera w niej w chronologicznym porządku najważniejsze wydarzenia, jakie rozgrywają się w jej domu. Rodzinne uroczystości, nieporozumienia ze służbą, perypetie na linii rodzice-dzieci, zażegnywanie sąsiedzkich konfliktów, czy też kłopoty delikatnie rzecz ujmując, natury finansowej... - to proza życia bohaterów i zarazem proza tej literackiej historii, która nas rozśmiesza do łez, intryguje i bawi w absolutnie mistrzowskim stylu.
Z pewnością specyficzną jest sama postać tej opowieści - ciągła relacja w pamiętnikarskim stylu, oparta na narracji głównej bohaterki i tym samym pozbawiona dialogów. I oczywiście początkowo wydaje się nam to nieco dziwnym, trudnym i wymagającym dużego skupienia..., ale po niedługim czasie przyzwyczajamy się do tej formy i cieszymy tym wszystkim, co niesie sobą ta relacja.
Równie zaskakującym jest to, że opowieść ta - mimo faktu powstania przed blisko stu laty, jest wciąż niezwykle aktualną. Oczywiście inną jest sceneria, pewne społeczne i kulturowe konwenanse oraz codzienność życia..., ale niezmiennymi pozostają poruszane tu tematy związane z rodziną, sąsiadami, chęcią bycia postrzeganym jako ktoś idealny. I w tym też wydaje się objawiać geniusz pióra E.M. Delafield, której niniejsza książka wciąż intryguje, bawi i ciekawi, jak przed wielu laty.
I przyjemnie, z wielkim zaintrygowaniem i z coraz większym szacunkiem dla głównej bohaterki, czyta się nam tę książkę. Bo jest to po prostu znakomita, inteligentna i co w mej ocenie ma duże znaczenie, niezwykle pogodna literatura. Tu najważniejszy jest humor, ironiczne spojrzenie na ludzie wady i przywary oraz ludzka proza życia – owszem, trochę podkoloryzowana, ale za to jakże efektowna w tej finalnej postaci. I nie sposób nie uciec też od myśli, że dziś już się tak nie pisze – tak łagodnie, swobodnie, z lekkością. Ponadto musimy docenić tu także klimatyczne ilustracje, jakie wypełniają sobą strony tej pozycji.
Słowem podsumowania – książka E.M. Delafield pt. „Dziennik prowincjonalnej damy”, to znakomita propozycja dla miłośników dobrej, rozrywkowej, podszytej komedią, ale też i ze wszech miar inteligentnej literatury. To klasyka, która nigdy się nie zestarzeje i nigdy też zapewnie nie przestanie być aktualną w ocenie tego, jacy my ludzie, jesteśmy. Dlatego też gorąco polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł – naprawdę warto.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.