Fabuła "Męża i żony" oscyluje wokół prawnych zawiłości w kwestiach małżeńskich rozgrywanych w czasach wiktoriańskich. Collins wiele miejsca poświecił na prawnicze wywody różniące Anglię i Szkocję pod tym względem, bo i zasadnicza cześć książki jest poświęcona konsekwencjom, z jakimi przychodzi zmierzyć się bohaterom w wyniku pochopnych i nieprzemyślanych decyzji. Aż chciałoby się pogratulować niektórym wyboru drogi, bo przecież bez ich działań nie byłoby daleko idących, niemiłych konsekwencja, a z kolei bez tego nie byłoby powieści.
Na początku zaskakuje konstrukcja wzorowana na sztukach teatralnych dzieląca fabułę na części i sceny, w których postacie rozgrywają swój dramat przed publiką nie stroniąc w wypowiedzi od tekstu skierowanego do rozmówcy, ale też bezpośrednio - jak to czyni się na scenie - do widza. Bohaterowie w ogóle dużo mówią. I to nie tylko zawierając w swej wypowiedzi meritum, ale rozciągają dialogi o własne przemyślenia, dają liczne wskazówki z informacją o tym co zrobią, bądź powinni uczynić, jednakże właściwa chwila już minęła. Co daje pole do dalszych wyznań, kajania się i dręczenia sumienia. Ten element niewątpliwie spowalnia akcję i nie przez każdego czytelnika będzie mile widziany, ale jest to cecha charakterystyczne dla Collinsa i tez nadaje smaczek fabule z końca dziewiętnastego wieku.
Ironiczny ton wkradający się do powieści Wilkie Collinsa chyba w tej książce najbardziej mnie ujął, gdzie pomimo "ciężaru" tematu unosi z lekkością intrygę oraz wszelkie niuanse życia charakterystyczne dla epoki. Niby pojawia się zawiłość zdarzeń, a mimo to komplikacje nie dominują nad całością w sposób ciężki, mroczny i męczący dla odbiorcy. Szczególnie pomocny w tym względzie jest sir Patrick, który w moich oczach stał się wodzirejem na scenie życia bohaterów. Jego rola jest zasadnicza i nie ogranicza się jedynie do bycia prawnym opiekunem panny Lundie. Zarówno jego charakter, jak i sposób bycia oraz życiowa mądrość i wiedza w sprawach zasadniczych powoduje, że staje się w sposób naturalny ogniwem łączącym sprawy wszystkich bohaterów. Jako doradca jest niezastąpiony. A umiejętność wnikliwej obserwacji oraz znajomość ludzkiej natury czynią go wręcz postacią terapeutyczną.
Niestety, po raz kolejny proza dziewiętnastowiecznego pisarza uświadamia mi, że znacząco lepiej, wielowymiarowo, charakteryzuje męskie postaci zostawiając dla kobiet zaledwie role płochliwych, nazbyt emocjonalnych istot, które bez przemyśleń podążają za chwilową zachcianką. Brak mi w tym względzie zarówno różnorodności postaw, jak i głębi w psychice postaci. Na początku wydaje się, że Blanche jest silną dziewczyną, ale z czasem okazuje się coś zgoła innego. Anna niby wie czego chce, ale czytelnik szybko może odnieść wrażenie, że to jedynie kaprys determinuje jej poczynania.
Prawdopodobnie to zasługa czasów w jakich żył Autor, ale też braku rozeznania w temacie, a przyjęcie punktu widzenia poprzez narzucone konwenanse miały prawo ograniczyć również pisarza. Niemniej literatura spod pióra Collinsa jest niezwykle cenna ze względu na poruszaną tematykę odwzorowującą to, jak postrzegano rolę kobiet i mężczyzn w Anglii czasach jemu współczesnych. Poza tym smakowanie języka i stylu jakim posługiwał się zawsze będzie godne uwagi, ale wymagać będzie również specjalnego podejścia i przygotowania się do lektury. To jak pójście do teatru, gdzie przed wyjściem nie tylko uważnie planujemy strój, ale mamy na uwadze temat oraz charakter sztuki, a do tego osobę autora. Bez znajomości tych elementów bardzo łatwo mylnie zinterpretować całe przedstawienie i poczuć zawód.