Andrzej mieszka i pracuje w Lublinie, ale pewnego dnia jego firma znika, a on nie musi już płacić za zakupy w sklepach. Fajnie nie? Całymi dniami może siedzieć w domu, grać w gry, albo czytać książki. W zamian nie ma internetu, nigdy nie może natrafić na wiadomości w radiu, jego rodzina nie odbiera telefonów, a on sam nie może opuścić miasta. Co dziwne, wokół niego są ludzie, sąsiedzi wydają się być tymi samymi sąsiadami co wcześniej, ale jednak sprawiają wrażenie niczego nieświadomych. W dodatku nikt nie zwraca na Andrzeja większej uwagi. Nie to, że jest niewidzialny, ale... Wszyscy wokół traktują go z obojętnością. Do czasu... Pewnego wieczora trafia do baru Tawerna, w którym barman wyglądający jak kapitan statku nie tylko kasuje piątala za piwo, ale i wydaje się wiedzieć znacznie więcej od Andrzeja. Z tym, że Andrzej właściwie nie wie nic. Nikt mu wszak nie wyjaśnił dlaczego utknął w Lublinie, ani dlaczego wszyscy dookoła są tacy zobojętniali. Kapitan Tawerny tłumaczy mu w dość enigmatyczny sposób, że ma szukać wskazówek, które doprowadzą go do MROZU. Zaznacza nawet lokalizacje na planie miasta. Sama obecność Kapitana i fakt, że może z facetem normalnie porozmawiać, jest jak błąd w Matrixie, co następnego dnia niejako się potwierdza, gdy Andrzej wraca do Tawerny, a tam okazuje się, że lokal, w którym znajdował się bar jest kompletnie pusty, a sama Tawerna, owszem, kiedyś istniała, ale została zamknięta wiele lat temu...
Źródło mrozu, to całkiem poprawnie napisana powieść grozy, utrzymana w klimacie gier i filmu Silent Hill czy powieści Koniec Bartłomieja Grubicha. Debiutujący tą książką Rafałowi Grzegorzowi Sawickiemu, to facet ze sporą wyobraźnią i ciekawymi pomysłami - to muszę przyznać. Jednak sama książka... no właśnie, jest - jak już wspomniałem - tylko poprawna i ta poprawność nie porwała mnie, nie zwaliła z nóg, nie zaskoczyła. Ot i czytadło jakich wiele, bez ochów i achów. To jedna z tych lektur, które średnio angażują. Oczywiście nie mogę odmówić Rafałowi Sawickiemu ciekawego pomysłu, język jakim została napisana książka też jest przyjemny w odbiorze. Źródło mrozu, to opowieść wykraczająca poza rzeczywistość, psychodeliczna, pełna tajemnic i niejasności i takie historie - takie, no wiecie, trochę w stylu Lyncha - bardzo lubię. Tu jednak zabrakło mi dynamiki. Fabuła jest zbyt rozwlekła, tempo nierówne. To dałoby się naprawić na etapie redakcji. Prawem Autora, zwłaszcza debiutującego, jest dać się ponieść, ale dobry redaktor powinien chwycić za literackie nożyczki i ciąć tam, gdzie to jest konieczne. Tu mi tych cięć zabrakło, przez co - w moim odczuciu - jest tu co najmniej kilka niepotrzebnych scen, no i opisy - Sawicki jest w nich zbyt szczegółowy. Ta szczegółowość, zwłaszcza w odniesieniu do otoczenia, po prostu nie pasuje mi do tej opowieści, ale to jest tylko i wyłącznie moje subiektywne odczucie.
Ostatecznie sami musicie zdecydować czy sięgnąć po tę lekturę, czy też nie. Ale tak jest przecież z każdą książką, prawda? Nie jestem od tego, aby za Was decydować. Musicie jednak wiedzieć, że Źródło mrozu nie jest powieścią złą, to nie kolejny Jasnowidz i czarownica, gdzie autor serwuje nam niesmaczne i wulgarne wynurzenia o niczym i prostackie poczucie humoru. R.G. Sawicki opowiada nam konkretną, dobrze przemyślaną historię i bynajmniej nie sięga po prymitywne zabiegi. W moim odczuciu powieść Źródło mrozu miała potencjał, ale nie do końca został on wykorzystany. Trochę szkoda, ale może następnym razem...
© by MROCZNE STRONY | 2022