Ostatnio rozsmakowałem się w polskiej klasyce. Można powiedzieć, że wreszcie do niej dorosłem. Zdaję sobie sprawę, że trochę to trwało, ale teraz nikt mnie nie przymusza do sięgnięcia po Prusa, Sienkiewicza czy Reymonta, więc siłą rzeczy odpada mój naturalny mechanizm obronny przed narzucaniem mi czegokolwiek. W czasach szkolnych musiałem oszukiwać system, nauczyć się go obchodzić. Z lekturami było najłatwiej, bo wiecie… ekranizacje, opracowania, pomocne koleżanki… Zwłaszcza koleżanki. 😉 Teraz sięgam po te książki, które sam chcę przeczytać, i jedną z nich była ostatnio "Stara baśń" Józefa Ignacego Kraszewskiego.
Kraszewski to był koleś, który trzaskał książki jak poje… Jak Remigiusz Mróz. Z tym że Kraszewski miał talent. Był Pisarzem przez duże „P” i Literatem przez duże „L”. Był właściwie przeciwieństwem Mroza, który jest raczej marketingową wydmuszką. Kraszewski po prostu miał talent i choć pewnie zdarzały mu się powieści słabsze, "Stara baśń" z pewnością do nich nie należy. Po raz pierwszy wydana w 1876 roku przez Spółkę Wydawniczą Księgarzy w Warszawie, otwierała cykl "Dzieje Polski", ostatecznie składający się z 29 powieści i obejmujący historię naszego kraju aż do rozbiorów.
"Stara baśń" to opowieść o prapoczątkach państwa polskiego, o czasach niezależnych słowiańskich plemion, rozsianych po ogromnym terenie, który miał ochraniać niejaki Chwostek. Pod tym nieco obelżywym przydomkiem kryje się Popiel, choć to imię ani razu nie pada w powieści. Chwostek jednak urzęduje nad Gopłem i, podobnie jak Popiel, kawał z niego skurw***. W obawie przed utratą władzy nie cofa się przed wymordowaniem własnej rodziny ani kneziów, którzy mu zagrażają. Ci, którzy jeszcze żyją, postanawiają obalić sukinkota, co z kolei równa się wojnie domowej. Problem w tym, że sukinkot ma dobre relacje z Niemcami, a jego żona nawet jest Niemrą, co rodzi obawę, czy aby szkopy nie przyjdą mu z odsieczą…
Pierwsze, co rzuca się w oczy, gdy zaczynasz czytać "Starą baśń", to przepiękny język i archaiczna gramatyka. Owszem, na początku może sprawiać to problem, ale to kwestia przestawienia się na styl retro. Kraszewski doskonale posługuje się piórem, jego opisy dzikich puszcz – fauny i flory – są przepiękne, ale nie przytłaczają. Nie masz wrażenia, że dominują nad fabułą, wręcz przeciwnie – są tylko dodatkiem. Sama opowieść jest za to niezwykle dynamiczna. Szybko następujące po sobie wydarzenia sprawiają, że masz poczucie, jakby ta historia żyła, pulsowała. Sama konstrukcja też nieco różni się od klasyków literatury pięknej z tamtego okresu. Wątek miłosny, który musiał być w każdej powieści, tutaj wydaje się wciśnięty trochę na siłę. No dobra – powiedział Kraszewski – jak już chcecie buzi, buzi, to dostaniecie, ale to nie będzie wielkie love story. Właściwie ten wątek wydaje mi się najsłabszym z całej książki, a przynajmniej od momentu, kiedy Dziwa zaczyna dostrzegać w Domanie swojego potencjalnego chłopa. Bo trzeba Wam wiedzieć, że na początku tej znajomości, gdy Doman postanawia sobie po prostu porwać upatrzoną pannę, Dziwa sprzedaje mu kosę pod żebra. Typ ledwo uchodzi z życiem. Do tego momentu Dziwa podobała mi się – pomyślałem sobie: harda laska. A potem… wyszło jak u Sienkiewicza. 😉
Cała reszta to sztos. Kraszewski stworzył znakomitą powieść, którą nawet po niemal 150 latach od jej wydania wciąż świetnie się czyta. W "Starej baśni" urzekły mnie archaiczny styl, przepiękne opisy przyrody, ale również przedstawienie słowiańskich zwyczajów, obrzędów i kultów. Wciągnęła mnie także dynamiczna opowieść i plejada niebanalnych postaci. To książka warta poznania i jedna z tych, które – dzięki licznym wydaniom – można zdobyć bardzo łatwo i za niewielkie pieniądze. W swoich zbiorach mam dwa wydania. Pierwsze – chyba najnowsze – wchodzi w skład serii "Biblioteka Polska" od Hachette, drugie to edycja z 1966 roku z okładką Zygfryda Gardzielewskiego, wydana w ramach cyklu "Dzieje Polski" przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą. Zresztą LSW wypuszczało "Starą baśń" kilka razy, w różnych szatach graficznych, zarówno w miękkiej, jak i twardej oprawie. A zatem jest w czym wybierać. Polecam.