„DOLINA KWIATÓW” Niviaq Korneliussen
Dla młodych Grenlandczyków samobójstwo stało się zjawiskiem kulturowym. Tu od lat wskaźnik samobójstw oscyluje na najwyższym poziomie na świecie. Przemoc, molestowanie, alkoholizm – to jest wina dorosłych. To oni przecież budują świat dzieci, które żyjąc w nim nie potrafią funkcjonować. Powiedzmy wprost - to rodzice są katami własnych dzieci. To oni je uśmiercają dzień po dniu. To oni sprawiają, że młodzi nie chcą żyć. Wpadają w depresję, w samotność, w bezsens świata, który traci na znaczeniu. I przytoczę słowa z innej powieści, które idealnie wkomponowują się w fabułę „Doliny kwiatów”:
„Serce boli nie dlatego, że jest chore. To serce jest chore, obolałe i zdechłe, dostało kopniaka w sam środek i teraz aż tchu brakuje, ciężko oddychać (…), a jednak żyć trzeba”*. Żyć – ale jak?
Najbliższy przyjaciel podcina sobie żyły scyzorykiem.
Kuzynka najlepszej koleżanki, partnerki, zabija się. Wcześniej próbowała dwa razy, bezskutecznie. Za trzecim razem udaje się.
Bliscy, znajomi, dalecy krewni – śmierć żyje w ludziach. Zapuszcza korzenie. Zatruwa organizm. Nie ma odwrotu. A to wszystko bez objawów zewnętrznych. To coś na wzór skocznej piosenki o smutnym tekście...
I kłębią się w głowie pytania lecz jedno wypływa ciągle na wierzch – czy to jest koszt bycia innym? Jak można sobie z tym poradzić? Wprawdzie odpowiedź nasuwa się sama – nijak. Nijak nie można, by nie powiedzieć prawdy, w ogóle się nie można! Wszystko cię przerasta, wołanie nie przynosi ratunku, wszędzie mur, bezsilność i czarne dno. Depresja...
czy to jest koszt bycia odmiennym od reszty? Od reszty normalnych? Chociaż, czym jest normalność? - pytam. A wszystkie te myśli i słowa we mnie wywołała „Dolina kwiatów” pióra Niviaq Korneliussen.
„Do większości samobójstw dochodzi, gdy wraca słońce, przede wszystkim w czerwcu”. To dzieje się w zimnej Grenlandii. U nas jest jest wręcz odwrotnie. Ale skoro słońce jest na północy, to na południu ciemności budzą demony. Depresja stała się chorobą cywilizacyjną, jak grypa. Lecz na nią nie ma szybko działających leków przynoszących natychmiastową ulgę, przestrzega autorka „Doliny kwiatów”. To gen, który masz i nie szukaj uzasadnienia skąd. Nie grzeb w drzewie genealogicznym. Przyczyną jest czas – ten tu i teraz.
Zbyt dużo pytań w głowie. Zbyt wiele przemilczeń. Zbyt wiele niewiadomych i pretensji. Do kogo?, zapytasz zamykając powieść. Do obcych? Do siebie? do... życia?
Autorka, Niviaq Korneliussen żongluje fabułą. Nie szczędzi czytelnika. I choć „Dolina kwiatów” wydaje się być lekką lekturą o dorastających ludziach, to pozwól, że szybko wyprostuję ci domysły. To powieść drugim – przerażającym – tłem. To podlana łzami historia, z której trudno się otrząsnąć. Czytaj między zdaniami, wymazuj kolory widoczne na pierwszy rzut okiem, odkryj prawdziwy obraz dysfunkcyjnych ludzi, którym życie wymyka się z rąk. Którym życie wymyka się z rąk, przecieka przez palce, wsiąka w ziemię.
Rodzi się śmierć.
I nagle otwierasz oczy, a przed tobą rozciąga się cmentarz i mogiły i płyty nagrobne o różnych wielkościach. Nie ma życia, jest cisza...
Wspaniała powieść dla wybranych.
Mocna, znajdująca drogę do umysłu, do serca, do trzewi. Nie pozbędziesz się wyczytanych treści, faktów, słów. Po „Dolinie kwiatów” nie będziesz umiał poskładać się w jakąś logiczną i spójną całość. Buzuje w tobie niezgoda na taki los dorastających dzieci. To wybitna książka maltretująca umysł. W takich powieściach się lubuję – skrzywienie czytelnicze.
*„Czarny Świat bez wyjścia” Dorota Ostrowska-Maciesiak
#agaKUSIczyta