Na najnowszą książkę Roberta Ziębińskiego Lockdown napaliłem się jak szczerbaty na suchary, bo i reklam z każdej strony moc, i wywiad z autorem w najnowszym numerze magazynu Pocisk (43/44 2020) na kilka stron, oraz bardzo wiele pozytywnych recenzji i opinii Czytelniczych. Szybkim przeglądem: nakanapie.pl (oceny od 7 do 10/10, bardzo wysokie noty, jedna 5/10, ogólnie recenzenci rozpływają się nad książką, cudowności!, 14 recenzji) lubimyczytac.pl (162 oceny (!), średnio 7,2, 82 opinie tekstowe – tutaj znów rozpływ nad wspaniałością książki, chyba jedną tylko krytyczną opinię znalazłem), goodreads.com (36 ocen, średnio 3.64/5 w tym 10 opinii, zaskakująco znów większość mega pozytywnych).
Tyle much Tylu czytelników nie może się mylić. Przecież nie same laurkopisy siedzą na czytelniczych stronkach. Am I right? A tak już bez żartów, chciałem swoją mękę czytelniczą wyrazić jakimś filmikiem z filmu Mela Gibsona z epoki podbojów Rzymu na ziemiach Palestyny, ale nie obrażając niczyich uczuć religijnych po prostu przejdźmy do meritum. Czepiłem się więc książki z Klubu Recenzenta właśnie na nakanapie.pl
Ta książka to elukubracja. Niedoróbka pisarska wyprodukowana przez umysł so-called pisarza ubrana w okładki i wydana pod płaszczykiem popularnych ostatnio w Polsce „thrillerów” co to się je wydaje pasjami, tonami, a potem wszystko to leżeć będzie na paletach po 5 zł w Expansie na Ordona
1 bo ileż można czytać to samo…
Wobec wspomnianego mojego nagrzania się na książkę, uwadze mojej (znowu, jak przy tym poradniku dla chrześcijan o relacjach mędzyludzkich) umknęło wydawnictwo. Robert Ziębiński to ponoć pisarz, napisał w końcu książek bez liku, bo aż trzynaście. Zastanawiające powinno być to, że każdą w innym wydawnictwie. Nie kazali wrócić z drugą książką? No proszę, a tak chwalony w recenzjach! Poza tym ze swoim thrillerem poszedł do… Wydawnictwa Kobiecego. Tak popularnego, że nawet nakanapie.pl jest źle oznaczone. Nie ma czegoś takiego jak „Kobiece”, jest „Wydawnictwo Kobiece”. No więc stajnia, z której wybiegają ogiery na okładkach romansów i tzw. erotyków (większość tego co wydawnictwo kobiece wydaje) postanowiła wydać thriller! Cóż, wydawnictwo specjalizujące się w, jak samo o sobie pisze „szeroko pojętej literaturze kobiecej” też musi z czegoś żyć. Szkoda tylko, że tym razem kulą w płot.
Więc połowę tekstu Johnson przypi***alasz się do rzeczy mało istotnych dla czytelnika, napisz może dlaczego uważasz, że ta książka to katastrofa literacka. Dobrze.
1. Fabularnie.
Tak nielogicznej, idiotycznej, pełnej sprzeczności i niepasujących do siebie elementów fabuły nie było chyba w żadnej przeczytanej przeze mnie książce typu kryminał, thriller. To nawet nie to, że książka to mało ambitne czytadełko do pociągu, ot sensacyjka na luza, nie! Takich też czasem dla relaksu potrzeba. Ale taki rollercoaster idiotyzmów, który Ziębiński funduje swoim czytelnikom to nawet Remigiusz Mróz w swoim totalnym braku szacunku do czytelników nie zrobił. Bohaterką książki jest Olga, która ma circa 40 lat na osi, ma miliardy bo jest businesswoman, radzi sobie, ma w planach otworzyć galerię. I tej pani kradną córkę, porywają i przetrzymują gdzieś tam żądając 10 mln ełro. No grubo, ale zważywszy na portfel Olgi nie ma tragedii. Olga ma trzech ochroniarzy wymiennych, tak żeby byli dostępni całą dobę, przy czym w momencie porwania znika pozostałych dwóch i co się z nimi dzieje nie wiadomo, aż… aż nigdy, bo po prostu znikają z fabuły. Na scenie pozostaje Olga i ochroniarz Karol. Razem lecą już motywem z Bodyguarda, ale o tym za chwilę. Bo najważniejsza przy czym najmniej ważna dla całej intrygi książkowej jest tytułowy LOCKDOWN. W Warszawie wprowadza się wirus makot (Srsly? Nie było lepszej nazwy?) śmiercionośny, jak ktoś to ładnie ujął w jednej z opinii – bardziej niż ebola, choć i ja bym wstawił tu jakieś choroby z dzieł SF, dostajesz to i w 7 dni padasz na ziemię martwy na śmierć, kaput. Więc Państwo władza wprowadza lockdown i daje przedstawicielom niemal nieograniczoną władzę, której nawet Jaruzelski strzelając do górników nie stosował. Żołnierze montują jakieś barierki w mieście, nikt nic nie wie. Wspomniany już wyżej towarzysz generał przynajmniej wydałby jakieś komunikaty przez Urbana. Nasza Pani Olga razem z Panem Karolem latają po mieście na lockdownie bez przeszkód (!) podczas gdy wojsko i policja napierdziela luźno z karabinów do ludności cywilnej jak w jakimś Burkina Faso. Fantazji autorowi odmówić nie można. I szukają kasy na okup od gangusów, bo władza zamknęła Banki i nie wolno wypłacać kasy większej niż… 500 zł.
2. Bohaterowie.
Tutaj nawet pisać nie ma o czym, żeby nie imiona i jakieś linie dialogowe to nie wiedzielibyśmy, że są. Bez charakterów, bez osobowości, nijacy, płytcy, wycięci z papieru ale też nie pokolorowani. Ot obrys. Statyw. Manekin. Nic więcej.
3. Bzdury. Absurdy. Niesamowitości.
- Kontunuując opowiadanie Wam dlaczego ta książka jest po prostu de***na, nie sposób nie spojlerować. A więc. Polskie Siły Zbrojne jeżdżą po Warszawie amerykańskimi samochodami Humvee. No ciekawe bardzo, a jeszcze ciekawsze jest montowanie na nich karabinów wielokalibrowych M2HB. No i z tym arsenałem Policja i Wojsko otwierają ogień do cywili. Na ulicach Warszawy. Z takiej broni to z tłumu robi się sałatka mięsna, no ale znów – autor ma fantazję niezłą.
- Podejście Władzy do cywili. Ja rozumiem, że dyscyplina, jakieś gazy czy pałki, ale nawet w ekstremalnych sytuacjach środki przymusu bezpośredniego to nie (błędnie nazywana, ale no niech będzie na potrzeby recenzji) ostra amunicja! Pacyfikacja ludzi w Galerii Młociny (hah! Fajnie, IRL mam do niej jakieś 7 minut z buta) bo nie chcieli wyjść ze sklepu jak w 4 minuty wprowadzono lockdown - to coś niesamowitego. Cytatów będzie się sypało, bo autor zadbał o to, jest z czego brać „Obsługa w asyście wojska wyprowadza klientów” – jeszcze bym zrozumiał, u nas przecież za pandemii WOT pomagał Policji ścigać gówniarzy po lasach i wlepiać mandaty za maseczki, za chodzenie po ulicy jak nie wolno było. Ale tutaj jest mocno do przodu. „Najgorzej było w Galerii Młociny, w której zamykanie miały zabezpieczać dwa oddziały wojska” CO TO SĄ DWA ODDZIAŁY WOJSKA PANIE AUTOR!? Tysiąc żołnierzy, dwa miliony czy piętnaście? Co to za nomenklatura? A ponoć wywiad do książki i research Pan robił? Mam też podejrzenie graniczące z pewnością, że ulubioną sceną z gier komputerowych dla Roberta Ziębińskiego jest strzelanie do cywili w Call Of Duty na lotnisku (była tam taka, cover wśród terrorystów) – mianowicie Ci wyprowadzani z Galerii Młociny nie słuchali się żupaków, więc Wojsko (!) w panice (!!) otworzyło ogień (!!!) do zakupowiczów. Czytałem dwa razy, ale nigdzie nie było zastrzeżenia, że to np. czyjś sen albo obawa albo fantazja, ale nie. Latają nagle koktajle mołotowa (!) ale nie wiadomo kto do kogo rzuca. Płonący stanik spada jakiejś kobiecie na głowę i podpala jej łepetynę. Na wyposażeniu wojskowym jak ostatnio sprawdzałem ich nie ma, ale może nie jestem na bieżąco… No a jak idziecie na zakupy do galerii to ze dwie sztuki zawsze ma się przy sobie. Nie macie na zakupach butelek z benzyną skitranych? Na wypadek jakby wojsko wbiło do środka i zaczęło do Was nawalać z karabinów? Nie? Dziwne. Ja zawsze mam co najmniej dwie.
- Następny hit. Ochroniarz wiezie córkę milionerki, dostaje „czymś” w łeb i zupełnie świadomie udaje martwego, żeby go nie zabili. W tym czasie oczywiście porwanie dochodzi do skutku. Super, taki ochroniarz to skarb. To ten Karol co pomaga Oldze całą książkę. No ja bym wolał takiego Crissiego z Man on Fire, ale co ja tam wiem.
- Wszyscy w książce nieważne kto by to nie był oglądają jeden film z Paulem Newmanem (pierwsze 48 stron książki) i słuchają jednego wykonawcy tj. Arra Peppera (ja nie znam, ale to nawet dobrze bo by mi zbrzydło). To już nawet Jacek Kurski w TVP ma więcej finezji w doborze piosenek Zenka na antenie czy festiwal w Opolu niż Ziębiński w swojej tzw. „twórczości”.
- Mentalność Polaków podczas lockdownu w tej książce to jakiś obłęd. Plądrowanie i kradzieże, złodziejstwo i bandyctwo co najmniej jakby to u Nas jakiś Policjant zatrzymał bandytę co się udusił z ćpania, a ludzie się zdenerwowali i pobiegli rozp****alać miasto. Albo jakieś przedmieścia Paryża, bo pewnej grupie społecznej coś z zasiłkami mieszają. Niesamowite.
- Karabiny i inne takie w książce Lockdown „lśnią od smaru” co jest niezwykle osobliwe, bo jakby tak było to by zebrał ten smar cały możliwy syf i taki cud techniki przestał by działać.
- Żołnierze ratują z opresji ludność cywilną gnębioną przez bandytów strzelając do bandytów. A potem do ludności cywilnej. Zależy od sceny w książce. Myślę, że warto skierować swoje kroki do terapeuty i porozmawiać o skłonnościach do opisów masakry ludności cywilnej. Serio.
- Emocje matki. Matce porywają dziecko. Co się wtedy dzieje? Ja dzieci nie mam (przynajmniej o żadnych nie wiem), ale mają moje siostry i wiem, że są zdolne walczyć o nie jak lwice. Czasami wręcz do przesady. Natomiast nasza Olga wdaje się w romans ze swoim ochroniarzem i pieprzy się z nim (nie moja wina, autor tak pisze językiem takim nieładnym) bo lubi się pieprzyć (tak, to jej słowa) w kółko i na okrętkę z ochroniarzem, podczas gdy jej córka leży we własnych szcz… w ubraniu nieczystym już w jakiejś piwnicy wśród obleśnych porywaczy. Carter czy Chattam wiedzieliby co zrobić z córką w tej piwnicy, a Masterton to się nawet wzdrygam pomyśleć. Tu nic się nie dzieje z porwaną. Ergo – emocje matki wobec porwania córki są mniej więcej takie jak moje, kiedy czekam na koniec reklamy przed finałowym pytaniem w Milionerach „niech to się wreszcie skończy”. Tak ważny czas dla odnalezienia porwanej córki Ogla postanawia przegruchać w objęciach Karola. Wyborna jest ta fabuła.
- Opisy scen seksu to jest niesamowitość sama w sobie. Przez przyzwoitość, acz nie pruderyjność nie będę cytował. A wiecie, że autor ma w planach powieść erotyczną? Super! Gimnazjaliści będą mieli używanie!
4. Addon: Cytatowe szaleństwo.
Jeśli jeszcze nie zasnęliście przy tej przydługiej, ziejącej zawistnym jadem recenzji, to zapraszam do lektury próbki twórczości. Cytaty!
„Pocisk trafił tuż nad łukiem brwiowym. Martwy chłopak wpadł do środka vana. Jego krew ochlapała Oldze twarz”
To najpierw wpadł a potem ze środka vana ochlapała?
„kobieta stała jak wmurowana”
Wmurowana w co?
„Widział zapięte w pasy martwe ciało Aśki i kolegów, którzy szamotali się bezładnie”
Znaczy bezładnie to jak się szamocze, że nieładnie czy bez ładu określonego? A jak można szamotać się Z-ładnie?
„Mimo seksu, kilku orgazmów i ciepłego posiłku mrok w jej głowie nie dawał za wygraną. Wszystkie myśli biegły w stronę Dominiki.”
Pierwszego zdania jestem fanem, a przy drugim miło, że ktoś w końcu pomyślał o porwanej córce.
I pomyśleć, że we wspomnianym wywiadzie dla Pocisku Ziębiński mówi, że nie wolno robić z czytelnika debila. Zgadzam się. Mam nadzieję, że on też przestanie. Np. Przez zmianę zajęcia zarobkowego na inne niż pisanie.
Książkę otrzymałem z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
24.09.2020 r.