Bez wahania recenzja

Pisząc thriller w hołdzie rodzinnym wartościom (i to tak, że mimo wszystkich wad powieści to naprawdę działa)

Autor: @Bartlox ·3 minuty
2024-04-01
Skomentuj
5 Polubień
Nate Overbay się szarpie.

Tak, tak właśnie można by streścić fabułę tej książki, w każdym zaś razie to, co zostaje czytelnikowi w pamięci po odłożeniu jej na półkę. To aż zaskakujące, jak jednostajny obraz tego, co się dzieje na kartach „Bez Wahania” pozostaje nam w głowach: jest facet, zostaje postawiony w trudnej, traumatycznej wręcz sytuacji (o kryminalno-sensacyjnym podłożu, żeby nie było) i usiłuje coś z tym zrobić. I tyle. To zaskoczenie, o którym pisałem jest tym wyraźniejsze, że w trakcie akcji książki jego sytuacja przeobraża się nawet w taki bardzo wyraźny sposób, np. dwukrotnie zmienia on miejsce w którym zamieszkuje. Ale my po prostu jakoś tak tego nie odczuwamy, dla nas to jest jedna, długa szarpanina, jeden długi, powtórzmy to, jednostajny, opis starań faceta, usiłującego się jakoś wyplątać z kłopotów, w które się wcześniej wpakował.

I ofiarą tej jednoznaczności jest tu naprawdę spora liczba rzeczy. Pierwszy przykład z brzegu – poparzcie ile razy mamy w powieści scenę nastawioną na to, by trzymać nas w napięciu, by serduszka zaczęły nam szybciej pikać? Sześć, siedem? Ta w banku, z przekrzywionym obrazem, potem jej kontynuacja, ta w magazynie, momenty, w których główny bohater usiłuje się dostać do jakiegoś zamkniętego (w tym, czy w innym tego słowa znaczeniu) budynku, także co najmniej jedna sekwencja zrobiona z punktu widzenia powieściowych złoli (tak, ta, w której ich samochód podjeżdża pod… :) ). Widać, że pisarz naprawdę bardzo starał się je takimi – sprawiającymi, że czytelnik wstrzyma oddech czekając na rozwiązanie danej sytuacji – napisać i każda z nich na serio ma wielki potencjał, by taką być. A ile rzeczywiście tak na nas działa? W moim wypadku cała jedna naprawdę mocniej przykuła uwagę.

I dla jasności: ja nie twierdzę, że Hurwitz jest mało zdolnym pisarzem, czy że się do tego tekstu nie przyłożył. Po prostu ta jednostajność szarpaniny tak bardzo grała przeciwko temu, że to chyba po prostu nie miało prawa zadziałać tak, jak zaplanował to sobie autor.

Dodajmy w tym miejscu, że najbardziej w tym wszystkim zaginęła scena, w której jedna z bohaterek decyduje się na pewien dramatyczny krok w swoim życiu. To powinno nas ruszyć. Pod każdym względem, z wielu powodów, no, choćby ze względu na to, co wcześniej planował nasz protagonista. A jesteśmy całkowicie obok tego. Może po trosze dlatego, że ta jej decyzja była mimo wszystko zbyt nagła, ale nie tylko, moim zdaniem stało się tak w pierwszym rzędzie przez opisywany wyżej ogólny charakter powieści.

Co się natomiast udało, to powieściowe przeciwstawienie dwóch sił: ukraińskiej bezwzględnej mafii i tradycyjnej, amerykańskiej rodziny. Zrobione dyskretnie, bez epatowania, ale tak, że ja naprawdę to kupuję. Nate odbudowuje swoje relacje z najbliższymi i czerpie z nich siłę, jego nemezis czerpie swoją z faktu… bycia szefem zorganizowanej grupy przestępczej, nigdzie nie jest wprost powiedziane, że mamy to traktować jako lustrzane odbicia tej samej sytuacji, ale jak najbardziej w to wchodzimy. I naprawdę widzimy tę apoteozę więzi rodzinnych, nijak nam ona nie przeszkadza, choć przecież w takich wypadkach naprawdę łatwo o przesłodzenie.

Nawet ten końcowy, niezbyt mądry, wzięty chyba z filmów ze Stevenem Segalem, motyw z Aniołem Śmierci (i ta dwa słowa padają w tekście powieści!) mniej przez to razi swoją komiksowością :)

W ogóle to w tym kontekście ciekawe jest, że zaczynając lekturę miałem silne wrażenie, że Hurwitz tak naprawdę chciał napisać obyczajówkę, a wszystkie te mocniejsze momenty (które wchodzą przecież nader szybko) są tu na doczepkę i ze względów komercyjnych. Jeśli tak, to per saldo osiągnął swoje :)

Jest to wszystko jakoś tam wymyślone, motyw z listą i jej znaczeniem głupi nie jest, mamy śledztwo prowadzone przez głównego bohatera, kojarzenie faktów, za to wszystko aż 6/10. Tylko dlaczego po wszystkim mamy w głowach wyłącznie tę szarpaninę? Kurde, przecież to nawet nie jest tak, że Nate zostaje w to wszystko wplątany na samiuśkim początku powieści, wcześniej mamy ładnych kilka innych rzeczy. A mimo to pamiętamy, serio, prawie wyłącznie ją.

Moja ocena:

× 5 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Bez wahania
Bez wahania
Gregg Hurwitz
6.5/10

Nate nie widzi sensu w dalszym życiu i postanawia popełnić samobójstwo ? chce skoczyć z okna budynku pobliskiego wieżowca. W dniu, w którym chce zakończyć swoje życie, wydarza się coś zupełnie nieocze...

Komentarze
Bez wahania
Bez wahania
Gregg Hurwitz
6.5/10
Nate nie widzi sensu w dalszym życiu i postanawia popełnić samobójstwo ? chce skoczyć z okna budynku pobliskiego wieżowca. W dniu, w którym chce zakończyć swoje życie, wydarza się coś zupełnie nieocze...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Bartlox

Zmartwychwstały
„Wszystko to w ramach bardzo przejrzystej narracji, ale… co z tego, skoro ta przejrzystość niczemu tak naprawdę nie służy”

Craigowi Russellowi bardzo zależało na tym, by w tej powieści było inteligentnie. I nie mam tu na myśli wplecionych w dialogi wykładów na temat genetyki, w szczególności...

Recenzja książki Zmartwychwstały
Ostatnie dziecko
Warto (jeśli w ogóle) dla samej końcówki

Jednostajność. To słowo kołatało mi w głowie przez lwią część mojej przygody z „Ostatnim dzieckiem”. Serio, wszystko w powieści było tak jednostajne, że ciężko wręcz w...

Recenzja książki Ostatnie dziecko

Nowe recenzje

Przestrzeń, czas i ruch
Zaproszenie do fizyki
@Carmel-by-t...:

Po pozornie rozczulającej deklaracji z pierwszego rozdziału (str. 42): „Przyczyna tego, że fizyka wydaje się bardzo ...

Recenzja książki Przestrzeń, czas i ruch
Delirium
Demony są na wyciągniecie ręki.
@zdzis59:

Jest przecież tak znajoma, a wciąż odkrywana i obiecująca. Trudno od niej oderwać wzrok. Magnetycznie przyciąga każdego...

Recenzja książki Delirium
Sekrety pogrzebane w popiele
Sekrety pogrzebane w popiele
@Zaczytany.p...:

"Sekrety pogrzebane w popiele " ~ N. K. Palonek Q: Wierzycie, że nic nie dzieje się bez powodu? 😈 [...] Spowodowana z...

Recenzja książki Sekrety pogrzebane w popiele
© 2007 - 2024 nakanapie.pl